Marc Antoine Charpentier: Rozkoszne raje kapryśnych marzeń

"Rendez-moi mes plaisirs" (okładka płyty)

"Rendez-moi mes plaisirs" (okładka płyty)

Światło słońca (…) A któż zażywa go nieustannie? – filozofował w noc romantycznych dysput, Ludwig Tieck – I któż by potrzebował, gdyby to nawet było możliwe, ciągle kąpać się w jego blasku?”. W jakże symptomatycznym stopniu słowa te kreślą prywatny portret Marca Antoine’a Charpentiera: introwertyka i ascety, pojmującego swój seraficzny kunszt w postaci „ignoranckiego” i „przeciętnego”; tajemniczego mędrca wiodącego skupione zmagania o Piękno oraz tytana Sztuki zubożonego brakiem chwały i miłych sercu królewskich zaszczytów! Apologeta italskich etiud, jakich uduchowione fragmenty przeszczepiał wdzięcznie na racjonalny galijski grunt, działał bez mała w cieniu, osamotniony i niepojęty, niosąc niepowstrzymanie i wbrew dywersjom, świadomość misji i Ideału. „Sztuka ma cel niemal boski: wskrzeszać, gdy uprawia historię, tworzyć, gdy uprawia poezję” – nawoływał jego awangardowy spadkobierca, Wiktor Hugo; a także – dodajmy – radować heroiczne zmysły i nie urągać paryskiej „chasteté”.

Nicolas Poussin: Pyram i Tysbe

Nicolas Poussin: Pyram i Tysbe

Nasza epoka, z gruntu dramatyczna, jest przez to samo wybitnie liryczna” – dochodził do wniosku Hugo. Upozowany „Orfeusz zstępujący do piekieł” (1683), inicjujący genre nadsekwańskiej kantaty, epatując najosobliwszym orkiestrowym strojem o konfiguracji dwojga skrzypiec (Enrico Gatti!), fletu prostego i poprzecznego, a także kontrabasowej violi da gamba i klawesynu, hipnotyzuje spazmatyczną ekspresją a nadto powłóczy prześwitem słodyczy, łącząc je czule w efemerycznej fantasmagorii. Jedno ze skrzypiec, enigmatyczne „violon d’Orphéee”, pełni tu rolę primus inter pares, odurzając dostojnym rzymskim kolorytem, skombinowanym ślicznie z ojczystą gracją, taktowną dykcją i Molierowską roztropnością. (więcej…)

Published in: on 3 lutego 2010 at 11:13  Dodaj komentarz  

„Dafnis i Chloe”: Niewinny gaj Maurycego Ravela

Maurycy Ravel

Maurycy Ravel

W rozmowie z jednym z przyjaciół, Maurycy Ravel ubolewał: „Widzisz, zarzucają mi oschłość serca. To nieprawda – sam wiesz. Lecz jestem Baskiem. Baskowie doznają gwałtownie, ale okazują uczucia rzadko i tylko wybranym”. Autor Bolera, którego artystyczna dojrzałość i duchowa wrażliwość objawiły się w pełnym blasku tuż u progu twórczości, przejrzystej, jasnej i świadomej swych zamierzeń, nie zaniedbał niczego, aby usunąć z dzieła siebie i nie zdradzić się intymnym wyznaniem. Tego czystego muzyka o wyrafinowanym słuchu i nienasyconym pragnieniu kuriozów, dla którego patos oznaczał kwintesencję złego smaku a egzaltacja jawiła się antytezą własnej godności, cechowała uderzająca „wstydliwość emocji” sprzeciwiająca się neoromantycznej tendencji do nadmiernego ekshibicjonizmu. „Nie ma nic wulgarniejszego, niż opisywać dźwiękami swoje wnętrze” – mawiał, wyrażając dążenie do bezosobowego i obiektywnego odzwierciedlania prawdy życia.

Pierre Puvis de Chavannes: Biedny rybak

Pierre Puvis de Chavannes: Biedny rybak

W imię logiki Ravel odbiera językowi muzycznemu nie tylko jego międzynarodowość i powszechność, ale nawet zwykłe człowieczeństwo” – oburzał się Emil Vuillermoz, dotknięty projekcją Godziny hiszpańskiej; w istocie jej twórca o niepozornej postaci, przywdziewał maski konwencji i stylów, by pod ich zewnętrznym czarem przemycić ponadprzeciętną wrażliwość, skromność podyktowaną dumą, delikatność złączoną z bezpretensjonalną prostotą. „Mówić o rzeczach, nie o sobie” – oto Ravelowska dewiza, jakże bliska kartezjańskiemu métier, powściągliwemu rzemiosłu francuskich wirtuozów le bon goût: Boileau, Maupassanta, Montaigne’a, Racine’a, Corneille’a i Couperina. (więcej…)

Published in: on 2 lutego 2010 at 9:44  Dodaj komentarz  
Tags: , ,