Kuszenie poety (II)

Martin Parr

Martin Parr

Lato ściągnęło przestrzeń kosmiczną ku ziemi i sprowadziło ją do szemrzącego echem zagajnika, w którym króluje czyste marzenie. Porusza się ono wraz z ludzkim oddechem,  przepływa strumieniem pośród snu, wzlatuje tchnieniem zmieniającym się ustawicznie, jak gdybym tkwił w sercu tego lasu, którego wierzchołków i korzeni nie sposób odróżnić i gdzie człowiek i sen wzajemnie się przenikają, noc w noc, dzień w dzień. I wówczas lato zwalnia mnie od rozlicznych pytań, jakie zamierzam stawiać życiu, oczywiście nie ma ono przygotowanej odpowiedzi, a tylko sprawia, że już nie mam żadnych pytań. I jest mi tak lekko na sercu.

***

Dookoła mnie słońce wyławia iglasty kobierzec, odłamane gałęzie i skrawki rzadkiej ściółki. Drzewa obsiadają gęsto liście, których zielone żyłki korespondują z barwą mchu i tak przypominają skórę płazów. Twarda, spękana ziemia obejmuje pnie z przylepionymi kroplami żywicy. Splecione czernią wysokie konary dźwigają się do błękitnej wieczności, a senne brzęczenie owadów wtapia się w przejrzysty obłok lata, jak sen wtopiony w sen, świetlistość płynąca z duszy.

***

Martin Parr

Martin Parr

Przepełniło mnie osłupienie, które nie wypływało z obfitości życia, ile ze mnie samego, którego tu a nie gdzie indziej umieszczono, stworzenia związanego z wszelkim innym stworzeniem, poruszającego się na nogach poprzez poranną rosę i chwytającego jasny dzień. A przecież jestem tylko złudnym snem wobec wszystkich innych snów, które noszę w sobie wędrując poprzez deszczowe pole i wyczekując blasku słońca. Wnikam w jego chłodny cień, samemu będąc tylko kroplą rosy, która w mgnieniu oka wyparuje. Słyszę kukanie kukułki i śpiew słowika, przemieszczający się z krańca na kraniec aż po granice pojmowania, najdalszy kres mojej jaźni. I niepostrzegalnie zapadam w zdziwienie. (więcej…)

Published in: on 30 listopada 2013 at 9:30  Dodaj komentarz  
Tags: ,

Kuszenie poety (I)

André Kertesz

André Kertesz

I oto siedzę tu przytomnie, ja człowiek niemłody, oczekujący cicho starości i pragnący zrelacjonować coś, co leży już poza mną w bezkształtności, a co było bez dwóch zdań moim przeżyciem. Pragnę to zapisać, a jednak ledwie sięgam do tego pamięcią, tkwię tu pomiędzy wiedzą a zapomnieniem, które przebiegają przez moje życie, wyłaniając się, to zapadając w otchłani, a czasem całkowicie znikając, tak osobliwie, jak za przyczyną czarodziejskiej różdżki. Jak gdybym w pełnym blasku słońca roztapiał się nagle w szczerym polu, wchłaniany przez nagą przestrzeń i szarpany przez czas, wciągnięty w jedno i drugie. I tak dzień za dniem spędzam w niejasności.

Takie są moje lata, takie ich szczęście i obowiązki. A mimo to ogarnia mnie owa bezkształtność, wynikająca z wady mej duszy, z której wypływają fragmenty większej całości, jakiejś wiedzy nie do ogarnięcia, zastrzeżonej przede mną, niemogącym osiągnąć doskonałości. A przecież ta wiedza jest czymś dostępnym całej ludzkości, gdy mnie tymczasem przypadają jedynie jej fragmentaryczne urywki. I nie jestem w stanie pokonać niemoty takiego życia.

André Kertesz

André Kertesz

Ta płynność i niejasność istnienia i jego języka stały się tak przemożne, iż zmuszają mnie, abym ich pragnął wbrew własnej woli, żądał z odrazy. Ciągną one za sobą jakąś nieopisaną katastrofę, nieodparcie zmierzają  do czegoś nieuniknionego, co przenika na wskroś świat. To powszechne zagrożenie wzbudza we mnie lęk, iż nieuchronnie utracę swoje życie, jego radosną różnorodność, o ile nie wyrwę się z niego, choć bowiem „człowiek jest bardzo różnorodny, nadchodzi moment, w którym raz obrany tor, staje się czymś nieodwracalnym” (H. Broch). (więcej…)

Published in: on 30 listopada 2013 at 9:06  Dodaj komentarz  
Tags: ,