„Z doświadczenia wiem, że w pewnym stanie nerwów każdy człowiek pisze – nadmienia Sandor Marai. – Pisanie jest zarazą naszej epoki, rodzajem epidemii, zakażenie literaturą jest powszechne”. Tworzę, bo nie mogę postąpić inaczej, spotykam się z wami, zanim nastąpi koniec tego wszystkiego, co dotychczas stanowiło treść i osnowę mojego życia, co „wywoływało w nim napięcie”. Egzystencja ludzka owiana jest tajemnicą, kryje w sobie szczególną siłę, wypala tkanki ciała „jak wredne promieniowanie”, dając im jednocześnie zapał i ciekawość, które pozwalają trwać. Dopóki człowiek ma swoje sprawy tu na ziemi, żyje. Czasami „rozkwita jak puszcza”, pełna zagrożeń i niespodzianek, innym razem ociera się o samotność i popada w nudę, którą próżno chciałoby się odegnać. Ma ona w sobie coś z dżungli; jej surowy rygor opiera się tropikalnemu amokowi. Niekiedy zrywa się z pęt narzuconych przez rozsądek i rzuca w wir świata, z tym „swoim drętwym spojrzeniem”, wszyscy schodzą jej z drogi. Lecz nie to jest najgroźniejsze, gorzej, gdy ktoś zgładzi w sobie wewnętrzny popęd: Nie biegnie donikąd, nikogo nie czeka, wegetuje nie burząc porządku. Zostałby może zakonnikiem, lecz nie ma jego wiary.
Zasadniczym pytaniem tego tekstu jest czy przyjaźń w ogóle istnieje? Nie chodzi tu o obopólną radość, jaką sprawiają sobie nawzajem ludzie, którzy mają podobny gust bądź jednakowo myślą o pewnych problemach. To w gruncie rzeczy kruchy związek, który nie jest przyjaźnią, lecz czystą sympatią, za słabą, aby dwóch ludzi „w krytycznej życiowej sytuacji” mogło się wesprzeć wzajemnie. Przyjaźń to nie skłonność do szukania zadowolenia wśród osób tej samej płci, ona nie potrzebuje ciała jako celu, ciało jej nawet przeszkadza. To także nie poufałość czy wspólne interesy. Jest to uczciwy i szlachetny związek pomiędzy myślącymi i czującymi istotami, także pomiędzy zwierzętami, bezinteresowność i gotowość do przyjścia z pomocą. Co ciekawe sympatia ze strony zwierząt jest nieraz trwalsza, podczas gdy ludzkie miłości zawsze „grzęzną w bagnie samolubstwa i próżności”.
Prawdziwy przyjaciel nie oczekuje nagrody za swoje uczucia, nie pragnie „kompensaty”; zna błędy drugiej osoby, a mimo to angażuje się ze wszystkimi konsekwencjami. Czy warto być człowiekiem nie mając takiego ideału? I cóż po takiej przyjaźni, w której kochamy w innych jedynie cnoty, wytrwałość i wierność? Czyż nie jest naszym obowiązkiem miłowanie tak samo niewdzięcznego i nikczemnego? Tym pytaniom nie ma końca. Szukam na nie odpowiedzi we własnej duszy i w grubych książkach; nagromadziłem ich wiele, „zrobiło się gęsto od wspomnień”. Każda książka zawiera jedynie odrobinę prawdy, a każde wspomnienie jest wątłym odblaskiem prawdziwej natury bytu. Dlatego od przyjaciela nie wolno żądać bezwzględnej prawdy i wyjaśnienia świata. Nie wolno nam tego żądać od nikogo.
(więcej…)