Norweskie impresje

***

Requiem dla Norwegii

Czyż istniała kiedykolwiek ludzkość, Boże mój, bardziej podobna przez krew swoją do zabitej ofiary?

Pierre Teilhard de Chardin

* * *

Bóg nie umarł, został tylko zagubiony.

Paweł VI

* * *

Zsekularyzowane społeczeństwo, które nie zna żadnego celu poza swoim własnym zadowoleniem, jest potwornością – rakowatym tworem, który ostatecznie zniszczy sam siebie.

Christopher Dawson

* * *

***

22 lipca 2011 roku

Mario z Magdali

Powiernico Boga

Dzieweczko krucha

Serca Jego lustro.

Ty co wątpiących kornie zawstydziłaś,

Ty co błądzących do drzewca przywiodłaś,

Ty co kochanków niezliczone grono ofiarowałaś u wezgłowia Pana.

Mario, o Mario!

Rusałko uboga

Gdzie twe oleje, dłonie co tańczyły?

Złociste włosy tulące do ramion

Przeczesujące rany cal po calu.

Mario z Magdali,

Pragnęłaś w Utøya

Wdzięcznie pochwycić tamtych co minęli.

Zwiewnym łagodnym zniżałaś się lotem

Pomna napomnień: Noli me tangere.

* * *

Røros

Røros

Piękne i zimne Røros,

przygnębiające i pozbawione duszy.

Brzozy, sosny i wieczny chłód:

Tkliwy, arktyczny i ścinający nazbyt rozpłomieniony dech.

Luterański kościół bez Boga:

Ogromny.

Miedziany potok z łkającej dramy Ibsena.

Wiatr spiesznie hula po zaułkach Griega.

Kopalniane hałdy osmołowane szorstkim drewnem.

Kurz tańczący na darni dachu.

Szepty i krzyki w Bergmanowskich wnętrzach.

Noce nie dające wytchnienia:

Szare, bezwolne i otępiałe stukotem ościeżnic.

Milczenie.

Pustka.

Samotność bez jasno określonych granic.

Czy to już kres wędrówki?

* * *

Lom

Lom

Srebrzysto-białe Lom o poszarpanych krawędziach grani.

Tolkienowskie lasy pęczniejące w zszarzałej z nagła zieleni.

Jest pełnia lata a lodowa Buka napiera bez żadnych przeszkód.

Bez litości tnie koronkowymi igiełkami szronu:

Tańczą na wietrze jak Filifionka po stracie swego zagraconego domostwa.

W zrudziałym wiekiem nordyckim kościele trwa beznamiętnie nieprzejednana córa Wikingów.

Omszałe stele śledzą uparcie jej chłodny i wyważony krok.

Smoki dumnie filują na kalenicy, żądając wypraw tchnących zakrzepłą krwią.

I jeszcze w tej głuszy zgubiłem na dobre drogę do domu.

* * *

Lærdal

Lærdal o zmierzchu

Czarnobrewe Lærdal,

Wślizgujący się klinem fiord.

Siklawa władczo bijąca ze ściany.

Koreańczycy zawodzący swą smętną pieśń z krainy Buddy wiecznie uśmiechniętego lotosu.

Umykam chyżo zaułkami.

W witrynie ABBA zjednoczona radośnie na Wembley:

Uśmiech ery, w której to Have a Dream było prawidłem i bezsprzecznością.

Drewniane sadyby szeleszczące łagodnie na wietrze.

Zalążki wiśni kpiące z surowych wichrów Północy.

Dziesiąta wieczór.

Słońce zaledwie znużone, pląsa łagodnie nad fiordem pozwalając się żegnać bez końca.

Niepewny pomost.

Stoję próbując schwycić Wszechświat.

Asfaltowa toń bez granic.

W oddali echa towarzyszącej mi za dnia grupy. Błyskają flesze, pełzną drwiny. Stokrotka kwitnie, ułani przybywają o czasie pod okno, a dzieweczka na zawsze wyrusza do lasu.

Jenseits von Gut und Böse.

Uciekam na oślep w istnienie.

Jak długo Panie? Pytam i pytam bez skutku.

Opuszczam głowę.

Pora powracać. Lecz dokąd?

* * *

Borgund

Północ w Borgund

Rdzawo-zielone Borgund

Tkasz sieć w mojej psyche.

W krużgankach spojrzeń

Szukałem twego cienia.

Ów skąpy antrakt zanurzenia w arce

Skrzypiącej wichrem gniewu niepojętego Tułacza.

W orzechowym burgundzie prześwitów,

W pełznącym brzasku wstydliwie dogasającego złota,

Jest mgnienie Prawdy

Trwalsze nad naszą śmieszność.

Zajadłe flesze

Szczują nieustannie

Kąsają wściekle

W drewnianych przezroczach zmierzchu.

Łkający Chrystus

Smagany rentgenem

Krzyczy bezgłośnie

Do nagłych oprawców.

Wyciąga dłonie

Rozpościera palce

Zbolałe ścięgna

Błagają o krzyżmo.

Vergebens!

Przeklęci głupcy,

Tannhäuser już pierzchnął

Holender Tułacz odpłynął o zmroku

Tristan z Izoldą uchodzą do kniei

Stary Lohengrin łabędziem się staje.

I tylko chłopek Parsifal

Z piętnem wierności w sercu

Cierpliwie przemywa i przemywa

Rozjątrzone rany

Z zająknieniem dziecka

Prosząc:

Dlaczego Miłość nie jest kochana?

* * *

Vingelen

Poranek w Vingelen

Rozpraszasz się w mych olśnieniach

Czerstwe celtyckie Vingelen.

Strzępy niezgrabnych przywołań

Pragnęłyby przylgnąć do miejsca

Zapoznanego dlaczego?

Zbyt zwięźle by się pozdrowić

Zbyt rzadko by siebie wyznać.

Za wcześnie na zastygnięcie,

Ekspozycję finalną

Pod powiekami w chwili

Przeistaczania.

Za późno na ponowienie

Tak obiecującego widzenia.

© Andrzej Osiński

Zdjęcia z Internetu

Opublikowano on 13 czerwca 2011 at 9:34  Dodaj komentarz  

The URI to TrackBack this entry is: https://andrzejosinski.wordpress.com/about/norweskie-impresje-2011/trackback/

RSS feed for comments on this post.

Dodaj komentarz