Jerzy Fryderyk Händel: Malarz muzycznych fresków

Giovanni Battista Tiepolo: Apollo i Marsjasy

Giovanni Battista Tiepolo: Apollo i Marsjasz

Ludzie największego ducha, założywszy, że są najodważniejsi, również w znacznie większym stopniu przeżywają najboleśniejsze tragedie: ale właśnie dlatego czczą życie, że przeciwstawia się im ono jako ich największy przeciwnik” (Friedrich Nietzsche)

I.

Wersalski kancelista, sekretarz Akademii Inskrypcji i inspirator emblematycznych eposów w egzaltowanej dobie „Króla Słońce”, Charles Perrault odnotował, iż „od czasu do czasu natura lubi pokazać swą moc poprzez bogactwo talentów i obsypuje nimi tych, których kocha, tak że później zatrzymuje się, jakby wyczerpana wielkością i liczbą swych tworów”, a brytyjski portrecista i nestor wyspiarskiej krytyki w jednym, Jonathan Richardson z emfazą zaznaczał: „Czasami  mamy do czynienia z taką naturalnością, połączoną z tak ogromną swobodą, że stanowi to dowód oryginalności dzieła”. Nietrudno przyznać, iż te siedemnastowieczne kolokacje zgrabnie przystają do nieziemskiego czynu Jerzego Fryderyka Haendla (1685-1759), który aczkolwiek swój osobisty idiom wykrystalizował nad podziw wcześnie, to nigdy nie zastygł był w partykularnie utrwalonej konwencji, i jakże skwapliwie wymyka się wszelkim definicjom!

Jerzy Fryderyk Händel (portret Balthasara Dennera)

Jerzy Fryderyk Händel (portret Balthasara Dennera)

William Blake uronił ongiś, iż „doskonalenie prostuje drogi, lecz drogi kręte bez doskonalenia, to drogi Geniuszu”. Istotnie, nadprzyrodzony fenomen autora „Muzyki na wodzie” nie poddaje się kształtnie intencjonalnej i programowej ewolucji, pojmując za słuszne wszystkie dostępne rozwiązania i będąc wystarczająco niezależnym, żeby sądzić, iż każdy rodzaj niezłej sztuki uważać można za prawdziwy. „Aby rzeczywiście powiedzieć coś o tym życiu, trzeba całego życia” – odkrywa tę wszechogarniającą i domagającą się estymy encyklopedyczność, Romain Rolland. Nie ulega wątpliwości, że zręcznie stapiając i konwertując najosobliwsze elementy polifonii, ornamentacji, homofonii i rytmiki, stymulowane tezaurusem europejskich kierunków i tendencji, Haendel kroczy ścieżkami z gruntu niecodziennymi. (więcej…)

Published in: on 9 września 2011 at 10:13  Dodaj komentarz  

Antonio Vivaldi, op. 1

Daniel Gran: Alegoria dobrych rządów (detal)

Daniel Gran: Alegoria dobrych rządów (detal)

Apologeta tego eminentnego przedsięwzięcia, Enrico Gatti, zapytany o tytuł do atencji, z jaką traktuje italskie szkoły wiolinistyczne doby zwiewnego Settecento, wyjawia z przejęciem: „Wykonywanie muzyki włoskiej stanowi dla mnie namiastkę powrotu do domu. Mam wrażenie, iż te melodie są ściśle powiązane z moim ojczystym językiem i sądzę, że gra na skrzypcach jest równoznaczna z wyrażaniem w tym języku słów, sylab, fraz oraz przemówień. Odczuwam identyczny konsonans, ten sam dźwięk i barwy. Jednocześnie jestem zafascynowany odkrywaniem tychże kolorów w malarstwie włoskiego renesansu i baroku, jakie uwielbiam”.

Daniel Gran: Chwała Matki Bożej

Daniel Gran: Chwała Matki Bożej

Wzrastając w Umbrii spalonej sjeną insolacji, pod Leonardowskim niebem ujętym w indygo nieposkromionej przestrzeni i przesiąkniętym wonią nieprzemijającego lata; Gatti urósł był w minionych dekadach do rangi płomiennego protagonisty italskiej spuścizny muzycznej, nie ustając w wysiłkach jej jak najwierniejszego obrazowania.

Niejednokrotnie znajduję – podnosi on w wywiadzie udzielonym Markowi Wigginsowi – wczesne opusy Vivaldiego, takie jak sonaty skrzypcowe zbioru drugiego, przedkłada się w nowoczesnych interpretacjach, które są wybitnie szybkie i nader suche, podczas gdy, jak sądzę, winny one brzmieć płynnie i miękko. W ogóle odnoszę wrażenie, iż w dzisiejszych czasach preferujemy pośpiech za wszelką cenę; wszystko należy wykonać prędko – niezwłocznie wyprodukować, skonsumować i zapomnieć! Tymczasem jestem przekonany, iż aby sporządzić coś absolutnie nowego, należy studiować bez porównania większą ilość przedmiotów, aniżeli miało to miejsce w przeszłości”.

(więcej…)

Published in: on 8 września 2011 at 11:31  Dodaj komentarz  

Michelangelo Rossi

Michelangelo Rossi (okładka płyty)

Michelangelo Rossi (okładka płyty)

Bez mała niemożliwym jawi się opisanie, do jakiego stopnia została wzruszona moja dusza pobudzana niezwyczajną mieszanką diatoniki, chromatyki i enharmonii – wyjawiał w 1656 roku przesławny scholar, Athanasius Kircher, roznamiętniony ekstatycznym kunsztem Salvatore Mazzelli, Michelangelo Rossiego oraz Lelio Colisty – Z początku, obniżając przedłożone noty o całą oktawę, [muzycy] ukoili zmysły słuchaczy aż do odrętwienia; po czym ponownie rozochocili je znacznie za pomocą podwyższonej figury, jak gdyby budzono je z głębi snu. A kiedy dotknęli strun lekkimi, delikatnymi smyczkami, zdało się jakoby żywotne siły spoczywające w sercu zostały rozbudzone do bicia. Po wtóre znowuż, dzięki cokolwiek smętnemu i  niechętnemu szmerowi, przywiedli niemal nieopisaną melancholię, bolesną emocję; zdawało się partycypować w tragicznej scenie.

Orazio Gentileschi: Święta Cecylia z aniołem

Orazio Gentileschi: Święta Cecylia z aniołem

Atoli bezzwłocznie przystąpili oni do świeżego impetu, stopniowo modulując od owej smutnej muzyki do jeszcze gęstszej, pełnej gwałtowności i wybujałej chromatyki, tak iż zostałem nieomal usidlony przez wściekłą furię. Niemal natychmiast, dzięki zgodnej galopadzie, zmusili rozpłomienioną i oszalałą duszę do bitewnej gotowości, by w końcu wieść ją poprzez słabnięcie tejże gwałtowności do niepisanego wewnętrznego entuzjazmu, przypasanemu współczuciu, Boskiej weneracji, tudzież pogardzie ku temu, co ziemskie; do stanu wypełnionego wdzięcznością i szlachetnością. Jestem zaiste przekonany, iż herosom Starożytności: Orfeuszowi, Terpanderowi i inni sławetnym muzykom doby Antyku, nigdy nie dane było dostąpić takowej maestrii w sztuce”. (więcej…)

Published in: on 7 września 2011 at 11:26  Dodaj komentarz  

Johann Heinrich Schmelzer

Johann Heinrich Schmelzer (okładka płyty)

Johann Heinrich Schmelzer (okładka płyty)

Naprawdę wielcy ludzie to ci, których się nie zna, o których się nie wie” – artykułował Ernest Renan, i ta emblematyczna maksyma łacno mogłaby uchodzić za twórczy konterfekt Jana Heinricha Schmelzera, którego bez mała zapomnianą personę, peregrynujący po wiedeńskim Hofburgu weimarski kancelista Johann Sebastian Müller, scharakteryzował był w roku 1660 mianem „słynnego i omal najznamienitszego skrzypka w całej Europie”.

Schmelzer, kapelmistrz imperialnego domu Habsburgów, wirtuozowski wiolinista, kompozytor i mentor, zaznający w czas tej incydentalnej wizytacji bezprzykładnej renomy, pochodził z zapadłej mieściny w Górnej Austrii, którą opuścił, aby użyczać swego roziskrzonego dyszkantu sztuce nadwornej polifonii. Tu, rychło zdradziwszy predylekcję do instrumentalnych ekstrawagancji, został zauważony i wyselekcjonowany z grona podobnych mu rówieśników przez przesławnego Antonia Bertali; totumfackiego Ferdynanda III i spadkobiercę sublimowanej frazy italskich gigantów: Biagio Mariniego, Carlo Fariny oraz Giovanni Battisty Buonamente.

Pieter Claesz: Śniadanie

Pieter Claesz: Śniadanie

(więcej…)

Published in: on 6 września 2011 at 12:36  Dodaj komentarz