Zbigniewa Herberta lekcja pokory

Zbigniew Herbert

Zbigniew Herbert

Zbyszek siedzi przy biurku i pisze wiersze i bajki. Każdy myśli jaki on przykładny i gorliwy, podczas gdy Zbyszek boryka się z obsesją zmarnowanego życia, co – jak wiadomo – stanowi najlepszy nawóz sztuczny poezji” – przywołuje mroki stalinowskiej nocy Leopold Tyrmand, zadając kłam obiegowym opiniom, jakie kolejnym pokoleniom krytyków nakazują powierzchowne klasyfikowanie Herberta do roli „poety klasycznej równowagi, sceptycznej stoickiej filozofii, ironicznego dystansu”.

Tymczasem ta wrażliwa fraza, zawieszona między biegunami Wschodu i Zachodu, ojczyzny i kraju „zewnętrznego”, cywilizacji śródziemnomorskiej i północnej barbarii, przynależąc do obu tych obszarów, wiedzie w przeszłość, która rzadko jest obrazem arkadyjskim, i boleśnie porusza hic et nunc, dotknięte „demuzykalizacją świata”, zanikiem jednostkowości, zmierzchem udręczonej kultury:

Jerzy Tchórzewski: Hommage

Jerzy Tchórzewski: Hommage

W obliczu postmodernistycznego kryzysu harmonia mundana, autor Fragmentu podkreśla wagę imponderabiliów, których wyrzec się nie wolno, gdyż skutkuje to bezpowrotnym „wydziedziczeniem” ludzkiej tożsamości i „uduszeniem bezkształtem” (buntowałem się / ale sądzę, że ten okrwawiony węzeł / powinien być ostatnim jaki / wyzwalający się potarga), odrzuca zgiełkliwą histerię współczesności i zachowuje powściągliwość, daleką od emocjonalnego rozchełstania: (więcej…)

Published in: on 31 Maj 2012 at 7:36  Dodaj komentarz  

Rytuał – rytm – harmonia

Jan Siuta

Jan Siuta

Rytuał – Rytm – Harmonia to tytuł cyklu, jaki prezentuje Jan Siuta: rzeźbiarz, malarz, grafik i filozof.

Artysta urodził się 9 czerwca 1955 roku w Zagórzu. Studiował na Wydziale Rzeźby ASP w Krakowie, pod kierunkiem m.in. prof. Józefa Sękowskiego i prof. Stefana Borzęckiego, u którego obronił dyplom w 1984 roku. Począwszy od 1990 roku prowadzi własną pracownię projektowo-rzeźbiarską “Dolmar”, której głównym przedmiotem zainteresowania pozostaje rzeźba z kamienia, brązu, mosiądzu i miedzi. Równocześnie projektuje i tworzy kompozycje przestrzenne wtopione w architekturę i krajobraz. Ważnym elementem działalności Jana Siuty jest sztuka sakralna: ołtarze, chrzcielnice, posadzki i elewacje kościołów. Najwięcej tego typu projektów powstało w Krakowie. Artysta wystawia często i chętnie – w ostatnich latach m.in. w Jarosławiu, Dukli i Lublinie. Uczestniczy także w wystawach zagranicznych (Delhi, Kolombo).

Jan Siuta, ---

Jan Siuta, —

To, co możemy ujrzeć w trakcie tych pokazów, jest wyrazem najbardziej osobistego, można by rzec, najbardziej intymnego aspektu twórczości mistrza – jego wyobraźni i wewnętrznej wizji świata. Duże prace malarskie na papierze (Siedem rytmów, Podziemne światy itp.), wykonane techniką własną i połączone w większe cykle, kojarzą się na pierwszy rzut oka z dekoracyjnymi panneaux, popularnymi szczególnie u progu minionego stulecia, poprzez to, iż tworzą własną, odrębną przestrzeń. W odróżnieniu od teatralności swoich poprzedników, obrazy te tętnią jednak życiem, konstruując świat nie pozbawiony rytmu i harmonii; pełen konsekwencji i porządku z jednej strony, z drugiej zaś wypełniony ekspresją, niepokojem i misterium. (więcej…)

Published in: on 30 Maj 2012 at 12:32  Dodaj komentarz  

Recycling Różewicza

Henri Cartier Bresson, ---

Henri Cartier Bresson, —

Poproszono mnie, abym napisał esej o twórczości Mistrza; człowieka, który już w odległych latach mego dzieciństwa był – jak mawiał Stanisław Grochowiak – „głową komety polskiej literatury”, który jest mi drogi niczym własny ojciec, i który jeszcze w czasach młodości mojego kochanego staruszka, stawiał pytania o sens życia ocalonego z pożogi, na próżno wołając o nauczyciela i mistrza.

Czterdzieści lat po wojnie, ja, ledwie wyrostek, z wypiekami na twarzy czytałem retoryczny apel sprzed wieków (jak to się wówczas wydawało), instynktownie czując, że wyraża on właściwie wszystko, o co dojrzewający człowiek śmie prosić:

niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności

Ćwierć wieku później, z niestarzejącym się i wciąż współcześnie brzmiącym Mistrzem w tle (jak on to robi?), pochylam się nad ekranem laptopa (ach, gdzie te czasy z białą kartą papieru!), usiłując uporządkować te formy niegdyś tak dobrze ułożone / posłuszne zawsze gotowe na przyjęcie / martwej materii poetyckiej, które przestraszone ogniem i zapachem krwi / wyłamały się i rozbiegły.

Henri Cartier Bresson, ---

Henri Cartier Bresson, —

Bez ustanku zastanawiam się, czy pisanie o poezji, która niczego nie tłumaczy / niczego nie wyjaśnia / niczego się nie wyrzeka / nie ogarnia sobą całości / nie spełnia nadziei, a w dodatku ma wiele zadań / którym nigdy nie podoła, nie jest z góry skazane na niepowodzenie, bezowocne, śmieszne? A cóż powiedzieć o poecie, jeśli jest nim ten, który pisze wiersze / i ten który wierszy nie pisze / (…) ten który zrzuca więzy / i ten który więzy sobie nakłada? (więcej…)

Published in: on 30 Maj 2012 at 9:02  Dodaj komentarz  
Tags: ,

Fryderyk Hölderlin: Przyjaźni bogowie! Was znałem lepiej

Fryderyk Hölderlin

Fryderyk Hölderlin

Hölderlin! – pisał z zachwytem autor rewolucyjnych strof Wiosny Ludów, Georg Herwegh – Poeta mej młodości, wobec którego Niemcy zaciągnęły wielki dług, albowiem zginął z powodu Niemiec. (…) Uratował się ucieczką w świętą noc szaleństwa, on, który powołany był do tego, by kroczyć na czele i zaintonować nam pieśń walki. Ach! Nadaremnie marzył, by paść na ołtarzu ofiarnym i krwawić krwią serdeczną dla ojczyzny! Bezczynnie usychał nad brzegiem rodzinnej rzeki, którą tak często opiewał!

Gustave Moreau - Martwy poeta podtrzymywany przez centaura

Gustave Moreau - Martwy poeta podtrzymywany przez centaura

Martwy dla świata w pełni życia, samotny i zobojętniały w tybińskiej wieży, w której przez ponad 36 lat przyszło mu wieść smutną, żałosną egzystencję, będącą w istocie nieświadomym sennym bytowaniem, zapomniany przez współczesnych i nie znany potomnym; Fryderyk Hölderlin (1770-1843) z rzadka budził w tych latach zachwyty nielicznych entuzjastów, którzy niczym członkowie loży masońskiej, w sekrecie pochylali się nad jego naznaczoną piętnem szaleństwa twórczością, usiłując wydobyć ją z mroków niepamięci i uratować przed całkowitym zniknięciem z niemieckiej świadomości narodowej. (więcej…)

Published in: on 1 marca 2012 at 13:10  Dodaj komentarz  
Tags:

„Zimowe marzenia” Piotra Czajkowskiego

Mikołaj Kuzniecow - Portret Piotra Czajkowskiego

Mikołaj Kuzniecow - Portret Piotra Czajkowskiego

W liście do Sergiusza Taniejewa, pianisty, kompozytora i dyrektora moskiewskiego konserwatorium, Piotr Czajkowski wyznał: „W smutnej epoce, w jakiej obecnie żyjemy, jedna tylko sztuka jest w stanie odwracać uwagę od trudnej rzeczywistości. Siedząc przy fortepianie w swojej chatce najzupełniej izoluję się od wszelkich męczących kwestii piętrzących się przed nami (…) Każdy po swojemu służy ogólnemu dobru, a sztuka jest, moim zdaniem, nieodzowną potrzebą ludzkości. Poza sferą muzyczną nie jestem w stanie służyć dobru bliźnich”.

Nadieżda von Meck

Nadieżda von Meck

„Szklane dziecko” (un enfant de verre) o gołębim sercu, czułe, nerwowe i przewrażliwione („Wiesz, że mam siły i zdolności, ale cierpię na chorobę, która nazywa się kruchością, i jeśli nie zapanuję nad nią, to rzecz prosta, łatwo mogę zginąć” – zdradzał najukochańszej siostrze Aleksandrze Dawydow); „rosyjski Schumann”, nieśmiały, drażliwy i nietowarzyski („Przez całe życie byłem męczennikiem obowiązkowych kontaktów z ludźmi – odkrywa meandry swej duszy przed Nadieżdą von Meck, ekscentryczną milionerką i opatrznościową protektorką – Z natury jestem dzikusem. Każda znajomość, każde spotkanie z człowiekiem nieznajomym – były dla mnie zawsze źródłem silnych moralnych mąk”), humanista o wzniosłej duszy, udręczony przedwczesną śmiercią matki i ogarnięty rosnącym poczuciem wyobcowania („Wyobraź sobie mnie wśród tłumu, masy znajomych, pośród ludzi nie znających i nie ceniących mnie jako muzyka, pośród rozlicznych rosyjskich intrygantów – pisał do brata Anatola, przerażony ofertą paryskiej delegatury – Czy mógłbym to wytrzymać?”) – autor Jeziora łabędziego wiódł żywot anachorety, gardzącego blichtrem mieszczańskiej socjety i izolującego się od zbytecznego zgiełku. „Tylko w samotności i na łonie przyrody można doznawać chwil prawdziwego szczęścia” – podkreślał. (więcej…)

Published in: on 29 lutego 2012 at 18:15  Dodaj komentarz  

Rachmaninow: Zbłąkany pątnik o nieskalanej duszy

Sergiusz Rachmaninow

Sergiusz Rachmaninow

Talent (…) kosztuje drogo; nabywa się go jedynie drogą wszelakich wyrzeczeń, przez najczulszą wrażliwość, która czyni nas nieszczęśliwymi na zewnątrz i wewnątrz, narażając na prześladowania” (Bernardin de Saint-Pierre)

I.

Srogi i wymagający krytyk moskiewski Juliusz Engel, komentując wrażenia, jakich doświadczył podczas premiery II Symfonii e-moll Sergiusza Rachmaninowa (1908), ewokował: „Nie odsłania [ona] innych światów i nadludzkich objawień. Ale jakże jest świeża i jakże piękna”, a chwacki i niepokorny Gorki – roztkliwiając się nad potoczystością i szlachetnością śpiewnej frazy, dawał wyraz nieukrywanej euforii: „Jakże on wspaniale umie słuchać ciszy. Wprost cudownie!”.

Izaak Lewitan: Wieczorne dzwony

Izaak Lewitan: Wieczorne dzwony

Rachmaninow… Natura kontemplacyjna i subtelna; dobrotliwy cherub zbłąkany na osamotnionej ziemi rozżarzonej człowieczym bólem; łagodny heros przemierzający wytrwały dukt pośród bezbronnych i zniewolonych, nad których posępnym losem pochylał się cierpliwie, „starając się czynić to w tajemnicy” (A. W. Ossowski), i ogarniając „świat ludzkiej nędzy bystrym, mądrym, współczującym, wszystko zauważającym wzrokiem” (Albert Swann). (więcej…)

Published in: on 9 stycznia 2012 at 12:16  Dodaj komentarz  

Maksym Gorki: Bard zniewolony

Maksym Gorki

Maksym Gorki

Moim zdaniem nie ma idei poza człowiekiem – oznajmił Maksym Gorki (1868-1936) – Dla mnie właśnie on i tylko on jest twórcą wszystkich rzeczy i wszystkich idei, właśnie on – cudotwórca (…) I jeżeli już trzeba mówić o świętościach – to świętym jest tylko niezadowolenie człowieka z samego siebie i jego dążenie, by stać się lepszym niż jest; święta jest jego nienawiść do wszelkiego życiowego śmiecia, (…) święta jest jego chęć zniszczenia na ziemi zawiści, chciwości, przestępstwa, choroby, wojny i wszelkiej wrogości między ludźmi, święta jest jego praca”.

Maksym Gorki pisał o ludziach niepogodzonych, nieprzejednanych i szamoczących się z losem; niezmordowanych poszukiwaczach prawdy, którzy okazują „swą wolę życia, swój monstrualny upór, by stać się czymś więcej od siebie samego”; ciemnych lumpach zezwierzęconych niewolniczą egzystencją na dnie; gasnących w „ciasnocie życia” współbraciach, spętanych piekłem upiornych norm, krzywdzących i skrzywdzonych bezduszną rzeczywistością.

Józef Chełmoński: Podczas deszczu

Józef Chełmoński: Podczas deszczu

Sierota wzrastający w ubogim warsztacie farbiarskim dziadka Kaszirina („My ludzie, których żywot upływa w ciemnościach”), w despotycznej atmosferze „wrogości wszystkich przeciw wszystkim”, w oparach niekończących się awantur i bijatyk, był samoukiem zmuszonym dochodzić do wiedzy kosztem uporczywej walki. „Gdy miałem osiem lat – wspomina – oddano mnie do sklepu z obuwiem (…), ale oparzyłem sobie ręce gorącym kapuśniakiem i zostałem odesłany do dziadka. Po wyzdrowieniu oddano mnie na naukę do kreślarza (…), ale po roku uciekłem i dostałem się na statek jako kuchcik. Mój szef (…) obudził we mnie zainteresowanie do książek, (…) biciem i serdecznością przekonał mnie o wielkim znaczeniu książek, aż je polubiłem. Od tego czasu zacząłem czytać wszystko, co mi wpadło w ręce”. (więcej…)

Published in: on 7 stycznia 2012 at 11:50  Dodaj komentarz  

Franciszek Schubert: Podróż w głąb ludzkiego przeznaczenia

Franciszek Schubert

Franciszek Schubert

8 października 1815 roku, niemiecki poeta i przedstawiciel wczesnego romantyzmu, Wilhelm Müller, zanotował w swym dzienniku: „Nie potrafię grać na instrumencie, ani śpiewać, jednak kiedy piszę wiersze, zarówno gram jak i śpiewam. Gdybym tylko umiał wydobyć z siebie melodie, wówczas moje pieśni mogłyby nieść innym radość w stopniu o wiele większym, aniżeli dotychczas. Pocieszam się nadzieją, iż pewnego dnia pojawi się bratnia dusza, istota pozostająca ze mną w absolutnej harmonii, która usłyszy melodie zawarte w tych słowach i zwróci je do mnie”.

W twórczości Franciszka Schuberta, którego szlachetna i indywidualna sztuka muzyczna miała w przyszłości rozsławić zachwycające strofy młodego Niemca, poetycki tekst wzniósł się ponad przypisaną mu ilustracyjną i narracyjną rolę, stając się punktem wyjścia dla osobistej, głęboko przeżytej artystycznej wizji, której psychologiczna prawda i bezpośredniość przekazu wyrwały pozostającą dotychczas na marginesie twórczych zainteresowań większości kompozytorów pieśń, z konwencjonalnych ram sentymentalno-naiwnej stylistyki.

Caspar Dawvid Friedrich: Grób

Caspar David Friedrich: Grobowiec

Z każdym kolejnym utworem, z każdą kreacją, autor Pstrąga coraz ściślej wiąże muzyczną frazę z tekstem, budując ostateczną, doskonałą strukturę, której jedności nie można bezkarnie naruszyć, gdyż fortepian i głos uległy w niej absolutnemu stopieniu, stając się zarówno Schubertowską melodią, jak i Schubertowskim słowem. Końcowy efekt, idealnie ważący elementy rytmiczne z akcentami ludzkiej mowy, przekracza ramy czystej interpretacji, sięgając w sferę samodzielnego, genialnego przeżycia, w którym na fali piękna do głosu dochodzą najbardziej osobiste, poruszające i najsubtelniejsze doświadczenia samego kompozytora. Tych pieśni nie można już śpiewać tak, jak śpiewało się operowe arie, pełne ozdobników i koloraturowych pasaży, służących zawrotnym, acz pustym niejednokrotnie popisom technicznym. Schubertowska fraza, wiążąc z sobą w jedną całość występujący dotychczas na przemian motyw recytatywu z klasyczną arią, osiąga stadium dojrzałości, przejmująco wieszcząc nadejście nowej „muzycznej psychologii”. (więcej…)

Published in: on 31 grudnia 2011 at 13:33  Dodaj komentarz  
Tags: , , ,

Strawiński: Ognisty ptak dwudziestowiecznej Muzy

Igor Strawiński

Igor Strawiński

Formułować idee, znaczy zmieniać saletrę w proch” (Alfred de Musset)

I.

Analizując antynomie instynktu i świadomości angażujących osobowość artysty w sztukę, Fryderyk Nietzsche rozważał: „Trzeba mieć tylko zdolność widzieć nieustannie grę żywą i żyć nieustannie w otoczeniu rojów duchów, a jest się poetą; trzeba czuć tylko popęd do samo-przemiany i przemawiania przez cudze ciała i dusze, a jest się dramaturgiem”. Jakże nietrudno w tej bystrej wizji uchwycić obraz niespożytego w twórczej wenie Igora Strawińskiego; apollińskiego geniusza – by posłużyć się specyficzną nomenklaturą piewcy „Narodzin tragedii” – żądnego posiąść wzorcową równowagę pomiędzy imaginacją a rozumem, indyferencją a zaangażowaniem, awangardowością a paseizmem.

Henri Matisse: Kąpiace się z żółwiem

Henri Matisse: Kąpiace się z żółwiem

W rzeczy samej błyskotliwy fenomen autora „Pietruszki” jawi się nad podziw złożony, a jego istotnym atrybutem jest to, że niejednolitość owa manifestuje się jako zaskakująco naturalna i prosta. Na pozór widzi się tylko złożoność; co się zaś tyczy klarowności i prostolinijności, a nade wszystko znamiennej homeostazy użytych środków – to objawiają się one dopiero z pewnej perspektywy, i to zarówno perspektywy czasowej, jak i przestrzennej. „Tam, gdzie on dotknie – ekscytował się w przededniu Wielkiej Wojny francuski literat, Jacques Rivière – niemożliwe zostaje powołane do istnienia, gdzie pomyśli – tworzy się natychmiast pogmatwany węzeł podobny do embrionu jakiegoś świata, wkrótce wyłania się z tego nowe dzieło muzyczne”. (więcej…)

Published in: on 23 grudnia 2011 at 9:56  Dodaj komentarz  

Tadeusz Brzozowski: Alchemik awangardy

Sukurs

Sukurs

W obrazach pokazuję kalekich ludzi, kalekie uczucia, pokazuję to, co szare, zwyczajne. Wtedy zawstydzam rzeczy ładne. Bo sztuka to nie kontemplacja piękna, lecz przeżywanie ludzkich spraw… Nasycam kolor do maksimum, a potem nagle go przygaszam. Przygaszam tak, jak gasną nasze przeżycia. Jak rodzą się kontrasty ludzkiego losu. Mam stale na myśli ludzi pięknych poplamionych brudem”.

Obwieszczany protagonistą surrealizmu, abstrakcji aluzyjnej, ekspresjonizmu i taszyzmu, sytuowany w rzędzie heroldów światowej awangardy, która docierała do kraju z opóźnieniem, „doganiając” rezultaty poszukiwań dojrzewających w politycznej i artystycznej izolacji, Tadeusz Brzozowski tworzył sztukę osobną, nie poddającą się dyktatowi dwudziestowiecznych „izmów” i uderzająco wierną akademickim recepturom wykreowanym przez alchemików przeszłości.

W malarstwie swym nie miał dostojnych antenatów – analizuje fenomen autora Siurpryzy Aleksander Wojciechowski – Interesowały go osiągnięcia warsztatowe mistrzów ubiegłych stuleci. Analizował ich technikę i rodzaje tworzywa: laserunki, werniksy, spoiwa, grunty, stosowanie różnorodnych zestawów żywic i pigmentów. Na tym jednak kończy się dla niego lekcja historii. Dzięki niej rozbudował natomiast specyficzną alchemię koloru. Jedyną i niepowtarzalną (…) także w skali europejskiego pikturalizmu XX wieku”.

Mariasz

Mariasz

Obcy dominującej w sztuce Zachodu spontanicznej i niekontrolowanej ekspresji, przejawiającej się gestem automatycznego rozlewania farb na płótnie w miejsce uświęconego ruchu pędzlem, Brzozowski deklaruje się po stronie abstrakcyjnego kształtowania tworzywa, pozostając w istocie piewcą rzeczy widzialnych, konkretnych i przejmująco zmysłowych. (więcej…)

Published in: on 22 grudnia 2011 at 11:47  Dodaj komentarz