„Zbyszek siedzi przy biurku i pisze wiersze i bajki. Każdy myśli jaki on przykładny i gorliwy, podczas gdy Zbyszek boryka się z obsesją zmarnowanego życia, co – jak wiadomo – stanowi najlepszy nawóz sztuczny poezji” – przywołuje mroki stalinowskiej nocy Leopold Tyrmand, zadając kłam obiegowym opiniom, jakie kolejnym pokoleniom krytyków nakazują powierzchowne klasyfikowanie Herberta do roli „poety klasycznej równowagi, sceptycznej stoickiej filozofii, ironicznego dystansu”.
Tymczasem ta wrażliwa fraza, zawieszona między biegunami Wschodu i Zachodu, ojczyzny i kraju „zewnętrznego”, cywilizacji śródziemnomorskiej i północnej barbarii, przynależąc do obu tych obszarów, wiedzie w przeszłość, która rzadko jest obrazem arkadyjskim, i boleśnie porusza hic et nunc, dotknięte „demuzykalizacją świata”, zanikiem jednostkowości, zmierzchem udręczonej kultury:
W obliczu postmodernistycznego kryzysu harmonia mundana, autor Fragmentu podkreśla wagę imponderabiliów, których wyrzec się nie wolno, gdyż skutkuje to bezpowrotnym „wydziedziczeniem” ludzkiej tożsamości i „uduszeniem bezkształtem” (buntowałem się / ale sądzę, że ten okrwawiony węzeł / powinien być ostatnim jaki / wyzwalający się potarga), odrzuca zgiełkliwą histerię współczesności i zachowuje powściągliwość, daleką od emocjonalnego rozchełstania: (więcej…)