To, co otaczający mnie ludzie zwą niezależnością czy odwagą, jest jedynie bolesnym symptomem jakiejś nierozpoznanej tęsknoty do całkowitego zatracenia siebie, do rozpłynięcia się w istnieniu, do ostatecznego unicestwienia.
***
Pragnąłbym uniknąć wszelkiego rozgłosu zarówno w tym świecie, jak i na tamtym, a oto pielęgnuję bez umiaru własne cierpienie i oddaję się wewnętrznemu życiu z miną porzuconego przez los. Wyczuwam w sobie ów porażający bezruch, nakazujący się wciąż zatrzymywać na sprawach młodości, i bez umiaru spowiadam się z życia. I tak poruszam ową „przeszłość bez przeszłości, tę zakisłą mierzwę” (G. Bernanos).
***
Moja prostota niepohamowana nędzą skromnego stanowiska, rozrasta się z chwili na chwilę, stając się ułomnością rozrzewniającą i dotkliwą, z której zaczyna szydzić świat. Jest ona poniekąd moim krzyżem, ale czyż każdy krzyż nie jest zarazem oparciem? (więcej…)