Wielka Wojna Jakuba Thibault (II)

Jacek Malczewski: Krajobraz z Tobiaszem

Jacek Malczewski: Krajobraz z Tobiaszem

Chrześcijanin to człowiek wierzący, ja zaś jestem kimś, kto rozmyśla i kto rozmyślnie trawi dnie, jeden za drugim, na różne sposoby myślenia, na niezliczone warianty pojmowania życia. W tym sensie mógłbym się nazywać człowiekiem myśli acz nie wiary, istotą, która żywi jakieś poglądy, lecz nie jest zdolna przyjąć Łaski.

I tak się błąkam, powątpiewam, szukam na prawo i na lewo, w sprzecznych twierdzeniach, aksjomatach, jakie spostrzegam i hołubię, w których się nurzam i podsycam, w jakich odkrywam tautologie, a może nawet przedmiot wiary.

Jacek Malczewski: Zatruta studnia (IV)

Jacek Malczewski: Zatruta studnia (IV)

Jestem niedoskonałym dyletantem, racjonalistą, protestantem (cokolwiek to słowo miałoby oznaczać), pielęgnującym suwerenność badania i sumienia, wolność poglądu i rozumu.

Szczerze sympatyzuję z Bogiem i religią, i daję się unieść sakramentom, ale odnoszę obsesyjne wrażenie, iż nie zawsze zmierzam do celu przez Kościół danego, i że zatruwam Jego mury. Jakże ciążyć musi ta moja biedna obecność, owa prezencja nieśmiałego, który od zawsze waha się i pragnie sądzić swą doktrynę!

Pozwolono mi pójść wraz ze wszystkimi do ołtarza, lecz może nie było w tym racji, w tej akceptacji zgubnej manii, jaką jest intelektualny dyskurs: suchy, dwuznaczny i zaraźliwy. I czyż nie będzie dalej tak, że cały świat odczuje wątpliwość, że przyoblecze się w wahadło, usiłujące dotknąć pełni? (więcej…)

Published in: on 12 lipca 2012 at 9:43  Dodaj komentarz  
Tags: ,

Szaleństwo tego dziennika

Jacek Malczewski: Wizja

Jacek Malczewski: Wizja

Rzut oka naprzód bądź poza siebie, dla natur tak chimerycznych jak moja, oznacza niekończący się zamęt, utratę równowagi. Gdybym tylko był nieco silniejszy! Gdyby ktoś władny był wydrzeć ze mnie te chore myśli i odrzucić je na bok, i zastąpić świadomie innymi!

Ale nie; należę do istot, które nie pragną pocieszenia i nie znajdują go przypadkiem; ludzi, których wrażliwa pamięć nigdy nie spuszcza ze swej smyczy, tych, których najniewinniejszy w świecie widok łacno przyprawia o cierpienia.

Antoni Czechow: „Ludzie zniewoleni zawsze mają zamęt w głowie”.

***

Nie wiem dlaczego, ale odkąd sięgam myślami wstecz, odnajduję tę potrzebę przewidywania najgorszego, prawdopodobnych i nieprawdopodobnych upokorzeń, które przyniosą mi spodlenie: absurdalnych konfliktów, których będę żałobnym herosem.

***

Jacek Malczewski: Rusalki

Jacek Malczewski: Rusalki

Bez wątpienia kieruje mną pragnienie wypowiedzenia się; kuriozalna potrzeba zwierzenia milionom nieznanych dusz tego, czego nie ośmieliłbym się wyznać matce, a może i skryta wola zaznania poklasku, pisarskiej sławy, podsycana tajemnie w historii świadomości. Ale tym, co porusza skrzętny mechanizm jest najżarliwsza ambicja, aby zaistnieć dla swych bliskich. (więcej…)

Published in: on 10 lipca 2012 at 10:15  Dodaj komentarz  
Tags: ,

Berlioz: Apostoł muzycznej ofiary

Hektor Berlioz

Hektor Berlioz

Miłość wszystko zwycięża, i my ulegamy miłości” (Wergiliusz)

I.

Całe moje życie było jednym z tych żarliwych pościgów za ideałem powstałym w mojej własnej wyobraźni. Jeśli kiedykolwiek udawało mi się znaleźć bodaj cząstkę wartości przynależnej do tego ideału, moje serce ożywione pragnieniem miłości chwytało ją” – wyznawał u kresu ciemiężonego bytu Hektor Berlioz (1803-1869). Dumny fantasta o rubensowskiej imaginacji, wrażliwy krytyk codzienności oraz krańcowo egzaltowany esteta, pogrążony w lekceważeniu dla wzorów przeszłości i upojony ekscentrycznością przyszłego Piękna; a także tęgi literat rozpłomieniony nieprzejednaną batalią o prawdę i wielkość w sztuce – autor „Symfonii fantastycznej” ze swoją ekstrawagancką grandilokwencją, nieubłaganą porywczością i ekstatyczną wolą walki, animizuje chimerycznego ducha romantyzmu w jego najczystszej i ewidentnej postaci.

Delacroix muzyki” (jak o nim z przekąsem szeptano), „ten Bachang szalony, ten postrach filistrów, który wydaje im się jakimś włochatym potworem o drapieżnych oczach” (jak raczył ewokować Schumann), był istotą o krystalicznie przejrzystej uczciwości, zabarwionej paryską kpiną i południowym, temperamentnym zawadiactwem; byronowskim tytanem zdanym na pastwę przygniatających trosk, złowrogich myśli i nieprawdopodobnych przeciwności losu; człowiekiem z gruntu nieszczęśliwym, zdumiewająco ambitnym i przenikliwym w szczerych osądach.

Jacek Malczewski, Thanatos

Jacek Malczewski, Thanatos

W łódź jego zawsze uderzały fale i wiatry, zatapiała ją piana, godził w nią piorun – donosił jeden z najdroższych totumfackich, Teofil Gautier – w chwili gdy miała przybić do brzegu, brzeg ciskał ją na pełne morze; ale na rufie zasiadła niewzruszona wola, którą nie zachwiałby upadek świata, i mimo poszarpanych żagli, połamanych masztów, wody wdzierającej się zewsząd, wytrwale wiodła łódź do ideału”. On sam, rozpatrując udręki i bóle twórczej egzystencji na błyskotliwych kartach okrutnych „Pamiętników”, z sarkazmem starca ubolewał: „Zawsze wspomnienia, zawsze żale, zawsze dusza czepiająca się przeszłości, zawsze żałosne usiłowania, by zatrzymać uciekającą teraźniejszość, zawsze daremna walka z czasem, zawsze pragnienie rzeczy niemożliwych, zawsze ta wściekła potrzeba ogromnych uczuć!”. (więcej…)

Published in: on 20 grudnia 2011 at 10:35  Dodaj komentarz  
Tags: ,