Chociaż Józef Haydn wiódł życie w prowincjonalnym Esterháza, związany łaską oświeconych protektorów, nigdy nie pozostawał odcięty od kulturalnych, intelektualnych i muzycznych prądów epoki, a genialna sztuka, jaką począwszy od 1779 roku mógł bez przeszkód publicznie oznajmiać, budziła rzeczywisty aplauz, docierając do najodleglejszych zakątków Europy. W oddalonym o trzy tysiące kilometrów hiszpańskim Kadyksie, barwnie kosmopolitycznym i promieniującym południową Ilustrácion, dostojna fraza twórcy Il ritorno di Tobia znajdowała prawdziwie szczerych adoratorów, z których jeden, Francisco Micon, marquiso de Méritos, przedłożył anno 1786 kompozytorowi szczególne zamówienie na „oratorium bez słów” dla tutejszego kościoła Santa Cueva.
Tradycją świątyni, sięgającą mroków średniowiecza „było wystawianie w czas Wielkiego Postu oratorium, którego efekt szczególnie uwydatniano poprzez fakt, że ściany, okna i filary udrapowano czernią, a uroczystą ciemność przerywała jedynie duża lampa wisząca pośrodku. W południe zamykano drzwi i rozbrzmiewały dźwięki muzyki. Po stosownej przygrywce, biskup wstępował na pulpit i wygłaszał pierwsze z siedmiu słów Zbawiciela na krzyżu, po czym je komentował. Po komentarzu opuszczał podwyższenie i skłaniał się przed ołtarzem. Przerwę wypełniała muzyka”.
Haydn, zafascynowany emblematycznym projektem, którego sonatowa forma, skojarzona z podniosłym recytatywem, stanowiła rzeczywiste wyzwanie, przyjął zlecenie, tak oceniając swoją pracę: „Biskup wkraczał na podwyższenie po raz drugi, trzeci etc., a orkiestra rozbrzmiewała po każdym komentarzu. W moim dziele musiałem uwzględnić tę okoliczność. Zadanie polegało na tym, aby napisać siedem następujących po sobie adagios, z których każde trwa około dziesięć minut, tak by słuchacz nie poczuł się znużony, a to nie było łatwe”. (więcej…)