Bóg jest najbardziej „osobliwym pomiędzy ludźmi” (Platon i nast.) i przewyższającym bożki pogańskie z powodu swego pochodzenia. Jest On bowiem odwieczny i nie ma rodziców: „nie słychać o nich u poetów” ani u zwykłych obywateli. Będąc odwiecznym Bóg ofiaruje nam niezmierzone dobra, gdyż jakie większe dobro może zdobyć istota ludzka jeśli jest Jego oblubieńcem? Człowiek, który pragnie rzetelnie egzystować, potrzebuje na całe życie „steru”, jakiego nie potrafią dać ani związki krwi, ani zaszczyty i bogactwa. Czym jest ten ster? To własny wstyd i „wstręt do postępków podłych”, a także wola czynienia dobrze. Bez niego pojedyncza istota i całe państwo nie dokonają dzieł wielkich i wspaniałych. Najbardziej bolesną jest ta chwila, kiedy Pan wszechświata widzi kochanego przez siebie człowieka zachowującego się szpetnie albo pozwalającego się użyć do „jakiejś podłej rzeczy”. Tchórz taki wolałby, żeby raczej oglądał go ziemski ojciec i przyjaciele, lub ktokolwiek inny, tylko nie Bóg. A przecież nie opuszcza On ani na chwilę i pragnie pomóc w niebezpieczeństwie. W najsłabszego potrafi tchnąć męstwo.
Bóg w największym stopniu ceni dzielność, która przejawia się w miłości, i nagradza swojego oblubieńca więcej, aniżeli człowiek drugiego człowieka. Bo oblubieniec ma w sobie coś boskiego, co go wyróżnia spośród innych; Bóg w nim w cichości mieszka. Istoty ludzkie piją, śpiewają i rozmawiają, co samo w sobie jest naturalne, lecz można z tych czynności uczynić hołd. Bo „dobrze i pięknie zrobiona rzecz” staje się dobrem w rękach Boga, a żar towarzyszący jej powstaniu przenika bezmiernie duszę. Tej sprawy nie wolno brać tak po prostu, gdyż żadna rzecz nie jest w sobie ani dobra ani zła; o jej wartości decyduje nastawienie, z jaką ją wykonano. Złą rzeczą jest zatem folgowanie niegodziwościom, a dobrą uczciwości. Niegodziwiec więcej kocha ciało niż duszę, nie dba o to, co mówił lub obiecywał. Ale kto w sobie upodobał „charakter i ducha dzielnego”, ten będzie prawdziwie żył i stopi się w jedno z Prawdą. Ta dobrowolna niewola nikomu nie uwłacza, lecz pokonuje zmienność i nietrwałość świata.
Bóg jest panem nieba i czcić Go powinny państwa i zwykli śmiertelnicy, bo zmusza do „ustawicznej pracy na sobą” i do udoskonalenia kochających. Mieszka On w duszach i ciałach wierzących i niewierzących, i stamtąd się do nich zwraca; jest we wszystkim, co tylko istnieje – w sprawach zarówno ludzkich jak i boskich. W tym miejscu Platon mówi, że „wszelka bezbożność” rodzi się stąd, że ktoś nie ukłoni się Bogu, ani Go nie czci i nie szanuje, tylko słucha wciąż siebie, czy to w stosunku do ludzi żyjących, zmarłych czy aniołów. Religia leczy z takich postaw, gdyż wytwarza „przyjazny związek” między człowiekiem i Bogiem dzięki temu, że zna poruszenia ludzkiego serca, które prowadzą do czynów zbożnych i sprawiedliwych. Taką moc posiada Odwieczny, który objawia się w panowaniu nad sobą i uczciwości. Gdyby nie On, nie zaznalibyśmy na Ziemi ani odrobiny szczęścia, nie moglibyśmy utrzymywać z innymi stosunków czy „łączyć się ze sobą więzami przyjaźni”.
(więcej…)