Nie myślę, więc jestem

Carl de Keyzer

Kiedy trzynaście lat temu rozpocząłem przygodę z „Dziennikiem udręczonego estety” byłem dokładnie w tym wieku, w którym Sandor Marai przystępował do prowadzenia intymnych zapisków. Historia zatoczyła koło i oto znów sięgam po rozmyślania węgierskiego mistrza, żeby je skonfrontować z moimi przeżyciami. Przez te trzynaście lat zaznałem mieszczańskiego szczęścia i pokoju, które gwałtownie zmieniła choroba. Dziś, będąc po pięćdziesiątce i pozbawiony pełnej sprawności, utknąłem w swoim cichym schronieniu i osiągam pewnego rodzaju błogostan, który „jest bardziej kruchy niż szklanka z herbatą”. Choroba nadeszła niespodziewanie, a z nią odrodzenie duchowe. Któregoś ranka po prostu przebudziłem się i zauważyłem, iż mam lekko podniesioną temperaturę, a bóle w ciele nie są większe niźli przedwczoraj. A jednak czułem, że coś się stało, że przyszedł do mnie jakiś wirus. Wcześniej, przed zaśnięciem, rozmyślałem jeszcze o śmierci i nieskończoności, obecnie – trzymając termometr w drżącej ręce – myślałem już, kto kupi mi parówki i złoży PIT w Urzędzie Skarbowym.

Każde słowo, które tu zapisuję: esej, artykuł czy felieton, budzi we mnie niewypowiedziane napięcie i niepewność co z tego zostanie. To uczucie nie przemija z latami, wraz z doświadczeniem i rutyną, lecz przeciwnie – wzrasta. W chwilach, które poświęcam pracy pisarskiej, wszystko się we mnie gotuje, przeszkadza i wytrąca z równowagi. Pisanie to „rytuał” wymagający głębszej i bezwarunkowej samotności niźli klasztorna. Popycha mnie świadomość, że nie mogę zmarnować ani chwili, że muszę się wywiązać z codziennego trudu, strach, że po prostu nie zdążę. Za artyzm trzeba zapłacić wysoką cenę; żyję już tylko „pomiędzy linijkami moich prac” – jakże są one niedoskonałe! Czytanie, jedzenie czy spanie, całe to oszałamiające „misterium życia”, są tylko przydawkami do literatury i przygotowaniem do niej. Trzeba się albo z tym pogodzić, albo uciec.

Carl de Keyzer

Osiągnąłem swój wiek, jestem sfatygowany i schorowany. Choroba pozbawiła mnie wielu pragnień. „Sztuczne podniecenie”, jakie dotyka ludzkość, nakazuje pędzić jej za przygodami. Jakie to wymuszone i bezpłodne; uniknąłem tego. Pomiędzy młodością a starością przyszedł wiek, w którym odczucie życia jest bardziej gorące aniżeli w dzieciństwie, i bardziej intymne niż w latach podeszłych. Co może przynieść starość, kiedy wreszcie nadejdzie? Ile radości, ile udręki? Życie jest pełne i doskonałe, tu i teraz, aż z czasem przyjdzie śmierć, „z każdym rokiem bardziej znajoma i swojska”. Nie mogę się uwolnić od przerażenia, jak będę spędzał dany mi jeszcze czas, czym wypełnię pozostałą część życia. Tak wiele czasu już roztrwoniłem i nie poświęciłem go na twórczość. Muszę się z tym pogodzić – życie ma w końcu swą cenę – nawet jeżeli jest wyjątkowo „tanie”.

(więcej…)
Published in: on 25 lipca 2023 at 11:46  Dodaj komentarz  
Tags:

Miłość niebiańska i miłość ziemska

Alex Webb

Eros – cielesna miłość, namiętność niższa, zwierzęca – działa, tworzy i płodzi, a nie tylko kontempluje czy myśli. Jest ona istotnym pośrednikiem pomiędzy niebem a ziemią, budowniczym, którego celem jest ich finalne połączenie. Działanie Erosa polega na obdarzeniu jego podmiotu „wiecznym trwaniem” (W. Sołowjow i nast.), uchronieniu go od przemijalności i śmierci, wreszcie przebóstwieniu, „przemienieniu w pięknie”. Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo i obraz; powstała istota cielesna i duchowa zarazem, której przedmiotem jest miłość. Ciało godne miłości jest piękne i nieśmiertelne, zdobywa się je nie tylko wysiłkiem fizycznym, ale także duchowym – jest to wspólne działanie człowieka i Boga.

W miłości istota ludzka postrzega drugą osobę w wymiarze boskim. Miłość spaja świat idei ze światem realnym, jej ostatecznym celem jest przywrócenie w człowieku obrazu Bożego; nie jest ona ckliwym kochaniem, lecz czymś więcej: siłą „kształtującą ład kosmiczny”. Jej sens nie polega wyłącznie na rozmnażaniu się, ale na rozwijaniu osobowości, na przekraczaniu siebie. Celem jest nieśmiertelność, wzajemne dopełnienie się dwóch osób. Upadły świat tęskni odwiecznie za Zbawicielem. Dusza, wypadłszy z „łona Ojca”, traci swą jedność i ulega podziałowi na setki abstrakcyjnych idei, które utwierdzają ją w swej wyłączności i wprawiają wszechświat w zamęt. Chaos ten może przezwyciężyć jedynie dusza zatopiona w Bogu, ponieważ zmartwychwstając nie jest już ani kobietą ani mężczyzną, choć przyszła na świat w ciele jednej z tych płci.

Alex Webb

Płeć jest jednym z „głównych źródeł samotności człowieka” (M. Bierdiajew). Będąc osobą płciową, człowiek jest rozbity na dwie istoty: rozdarty, nieintegralny, tęskniący za dopełnieniem swojego „Ja”. Egzystencja integralna jest pełna i przezwyciężająca samotność we wspólnocie, zjednoczona w akcie płciowym dwóch różnych płci. Ich współistnienie jest samo w sobie pragnieniem wyjścia ku innemu, nie tylko w formie zaspokojenia żądzy fizycznej, ale w autentycznej miłości. Uczucie takie nie zatrzymuje się na biologicznej i społecznej istocie miłości czy powierzchowności obiektywnego świata; przezwycięża samotność poza jego granicami i jest silnie związane ze śmiercią.

(więcej…)
Published in: on 17 lipca 2023 at 9:08  Dodaj komentarz  

Śmierć i nieśmiertelność

Arnold Böcklin

Mój syn zapytał mnie kiedyś czy wierzę w Boga i zażartował, że on pokłada ufność w „komputerze Stwórcy” (M. Kundera i nast.). Określenie to jest pozornie dziwne, lecz zdaję sobie sprawę, że sam niejednokrotnie nie mówiłem o Bogu jako Panu wszechświata, ale ograniczałem Jego rolę do „wykonanej pracy inżyniera”. Bóg – podążając za tym mniemaniem – dysponowałby zatem jakąś maszyną, z którą człowiek nie wie za bardzo jak się porozumieć. Deiści powiedzieliby, że „włożył do komputera dyskietkę ze szczegółowym programem”, a potem po prostu odszedł. Twierdzą oni chętnie, że po stworzeniu świata Bóg pozostawił go na łasce opuszczonych ludzi, którzy zwracając się do Niego, napotykają „pustkę bez echa”. Inni z kolei są zdania, że program Boży realizuje się bezbłędnie i nie istnieje możliwość jego nieoczekiwanej zmiany. Trudno to osobiście pojąć, gdyż „zaprogramowanie komputera” nie jest jednoznaczne z tym, że przyszłość będzie drobiazgowo zaplanowana a wszystko, co ma się zdarzyć jest zapisane na amen. Z punktu widzenia Boga te przekonania są bez znaczenia; rządzi nami zwykła „gra wariantów i odmian w ogólnym programie”, który nie jest zgodny z proroczym widzeniem przyszłości, i zostawia co nieco na pastwę przypadku.

Ludzkość jest projektem: każdego z nas, a bohatera literackiego tym bardziej, określa niepowtarzalność i jedyność. A przecież gest postrzeżony u jednej osoby, gest, który jest z nią nierozerwalnie „spojony”, cechuje także i buduje inną osobę. Jak to możliwe? Otóż po naszej planecie stąpa prawie osiem miliardów ludzi, niepodobna zatem, żeby każdy miał swój indywidualny „repertuar gestów”; są one bardziej „pojedyncze” niż jednostka. Skoro gestów jest mniej niż nas: w istocie to one się nami posługują – jesteśmy ich „narzędziami”. Gesty są zwykłymi „pochodnymi” pierwotnego zamiaru i nie mają indywidualnej istoty. Kundera zawęża pojęcie projektu wyłącznie do naszej planety i wyraża opinię, że po śmierci możemy spodziewać się „wariacji” tego, co zaznaliśmy w ciągu życia. Kontynuuje, że spotkamy te same pejzaże i stworzenia, i na zawsze będziemy już w tłumie. Wieczność jest – w jego mniemaniu – „nieskończoną paplaniną”, uprawianą tu i tam bez wytchnienia, co samo w sobie jest wystarczającym powodem, aby uchwycić się ziemskiego życia i długo odwlekać swoją śmierć!

Arnold Böcklin

Nieśmiertelność duszy nie ma nic wspólnego z nieśmiertelnością świeckich, którzy po odejściu pozostają w pamięci potomnych. Każdy może osiągnąć taki stan, mniejszy czy większy, krótki czy dłuższy – tak, różny, bo wobec nieśmiertelności ludzie nie są sobie równi. Kundera idzie dalej, pisząc o „małej” i „dużej” nieśmiertelności. Małą jest wspomnienie człowieka w myślach tych, którzy go bezpośrednio znali, dużą – zachowanie pamięci o jednostce wśród tych, którzy jej za życia nie znali. O nieśmiertelności marzy się od wieków, etap ten poprzedza bezwarunkowe zachłyśnięcie się śmiercią, tak pielęgnowane przez wszelkiej maści romantyków. Spełniali się oni w transcendencji, w przekraczaniu siebie, „z rękami  wyciągniętymi ku dali”, ku kresowi ich życia i niepojętości niebytu. Śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków i towarzyszą sobie na dobre i złe. Troszczymy się o nie nawzajem, bez pamięci.

(więcej…)
Published in: on 8 lipca 2023 at 12:46  Dodaj komentarz  
Tags: