„Satyricon” (1969)
Jeżeli sądzicie, że wolno wam będzie za mną kroczyć, niczym nachalny nikły cień, jako towarzysz odległego czasu, owiewającego jeszcze i dziś snem anielskim lekkie wspomnienie szczęśliwości, poprzez zapadające w mroku krużganki zdarzeń, minione cele i komnaty, poprzez stokrotnie różnorodny świat, kraj oddalony i mieniący się nieroztropnością dziecięcości; tak więc, jeżeli odważycie się wraz ze mną znieść bezbarwną podłość błędów życia, ów wstręt wściekłości i kuglarstwa, żałosny obłęd niskich stanów, to przyjdzie chwila, gdy uznacie, iż trwacie ze mną, tutaj we mnie, spijając rozkosz z bujnych wizji, meandrów camera obscura, co się otworzy, co rozewrze.
Przez najciemniejsze ścieżki sosen, przez żywopłoty starych świerków, spojrzą wam w oczy lica innych: pogodne, żywe i śmiejące; spojrzą wam w oczy ich oblicza, błyszczące żarem, rozwiązłością i niesilące się na nicość, skąpane w czerwcu i czerwieni, w wieczornym wietrze płowych zbóż.
„Satyricon” (1969)
Szepty i krzyki i powiewy, szumy wiążące się w ów szmer, przemijalności, odchodzenia, tkwią w suchych krzewach i platanach, w fałdzistych szatach nagich bruzd, po których kroczą i mijają w tonie organów, w śpiewie lat.
Z wzrokiem utkwionym w zieloności, pełzną milcząco przez szpalery bezkształtne widma mej młodości, nabierające wyraz, moc. I rozpoznaję ów zarodek, tą tajemnicę dziecięcości, gdzie mieszka radość i pogoda, i gdzie liliowa ziemia ojców leży odległa, nieruchoma tą zastygłością niepojętą, ziejącą w przepaść, rozedrganą, daleko ponad i poza mną, już rozdzielona, już niebyła. (więcej…)