Śmierć i nieśmiertelność

Arnold Böcklin

Mój syn zapytał mnie kiedyś czy wierzę w Boga i zażartował, że on pokłada ufność w „komputerze Stwórcy” (M. Kundera i nast.). Określenie to jest pozornie dziwne, lecz zdaję sobie sprawę, że sam niejednokrotnie nie mówiłem o Bogu jako Panu wszechświata, ale ograniczałem Jego rolę do „wykonanej pracy inżyniera”. Bóg – podążając za tym mniemaniem – dysponowałby zatem jakąś maszyną, z którą człowiek nie wie za bardzo jak się porozumieć. Deiści powiedzieliby, że „włożył do komputera dyskietkę ze szczegółowym programem”, a potem po prostu odszedł. Twierdzą oni chętnie, że po stworzeniu świata Bóg pozostawił go na łasce opuszczonych ludzi, którzy zwracając się do Niego, napotykają „pustkę bez echa”. Inni z kolei są zdania, że program Boży realizuje się bezbłędnie i nie istnieje możliwość jego nieoczekiwanej zmiany. Trudno to osobiście pojąć, gdyż „zaprogramowanie komputera” nie jest jednoznaczne z tym, że przyszłość będzie drobiazgowo zaplanowana a wszystko, co ma się zdarzyć jest zapisane na amen. Z punktu widzenia Boga te przekonania są bez znaczenia; rządzi nami zwykła „gra wariantów i odmian w ogólnym programie”, który nie jest zgodny z proroczym widzeniem przyszłości, i zostawia co nieco na pastwę przypadku.

Ludzkość jest projektem: każdego z nas, a bohatera literackiego tym bardziej, określa niepowtarzalność i jedyność. A przecież gest postrzeżony u jednej osoby, gest, który jest z nią nierozerwalnie „spojony”, cechuje także i buduje inną osobę. Jak to możliwe? Otóż po naszej planecie stąpa prawie osiem miliardów ludzi, niepodobna zatem, żeby każdy miał swój indywidualny „repertuar gestów”; są one bardziej „pojedyncze” niż jednostka. Skoro gestów jest mniej niż nas: w istocie to one się nami posługują – jesteśmy ich „narzędziami”. Gesty są zwykłymi „pochodnymi” pierwotnego zamiaru i nie mają indywidualnej istoty. Kundera zawęża pojęcie projektu wyłącznie do naszej planety i wyraża opinię, że po śmierci możemy spodziewać się „wariacji” tego, co zaznaliśmy w ciągu życia. Kontynuuje, że spotkamy te same pejzaże i stworzenia, i na zawsze będziemy już w tłumie. Wieczność jest – w jego mniemaniu – „nieskończoną paplaniną”, uprawianą tu i tam bez wytchnienia, co samo w sobie jest wystarczającym powodem, aby uchwycić się ziemskiego życia i długo odwlekać swoją śmierć!

Arnold Böcklin

Nieśmiertelność duszy nie ma nic wspólnego z nieśmiertelnością świeckich, którzy po odejściu pozostają w pamięci potomnych. Każdy może osiągnąć taki stan, mniejszy czy większy, krótki czy dłuższy – tak, różny, bo wobec nieśmiertelności ludzie nie są sobie równi. Kundera idzie dalej, pisząc o „małej” i „dużej” nieśmiertelności. Małą jest wspomnienie człowieka w myślach tych, którzy go bezpośrednio znali, dużą – zachowanie pamięci o jednostce wśród tych, którzy jej za życia nie znali. O nieśmiertelności marzy się od wieków, etap ten poprzedza bezwarunkowe zachłyśnięcie się śmiercią, tak pielęgnowane przez wszelkiej maści romantyków. Spełniali się oni w transcendencji, w przekraczaniu siebie, „z rękami  wyciągniętymi ku dali”, ku kresowi ich życia i niepojętości niebytu. Śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków i towarzyszą sobie na dobre i złe. Troszczymy się o nie nawzajem, bez pamięci.

(więcej…)
Published in: on 8 lipca 2023 at 12:46  Dodaj komentarz  
Tags:

Literatura jako wyzwolenie

Milan Kundera

Europa jest obszarem duchowej tożsamości zrodzonym w pismach filozofów greckich i rzymskich, i sięgającym poza jej geograficzne granice. To ona pierwsza pojęła świat jako „zadanie do rozwiązania” (M. Kundera i nast.), dywagowała nad nim, nie z praktycznej potrzeby, ale woli samego poznania. Kryzys europejski, o którym mowa przynajmniej w filozofiach Husserla i Heideggera, doprowadził do postawienia pytania, czy nasz kontynent jest z niego w stanie samodzielnie wyjść? Gdyż korzeni współczesnej niemocy należy – zdaniem tych myślicieli – szukać w początkach ery nowożytnej, w pismach Galileusza i Kartezjusza, w siedemnastowiecznym zachłyśnięciu nauką. Jej niepowstrzymany pochód uczynił ze świata „zwykły obiekt technicznych i matematycznych badań”, gardzący zagadnieniami życia codziennego.

Rozkwit nauk zapędził człowieka w ślepą uliczkę partykularnych dyscyplin. Im większą wiedzę zdobywał, tym bardziej tracił z oczu jedność wszechświata i swój własny los. Metafizyczna egzystencja stała się „zwykłym przedmiotem” techniki, historii i polityki, które wzięły ją w swoje władanie. Zwykły byt nie miał już dla nich żadnej wartości i najmniejszego znaczenia. Postęp ludzkości został zarazem jej rozkładem, i wszystko co ludzkie zmierzało do nieubłaganego końca. Jednak w chwili, gdy filozofia i nauka zapomniały o naszym istnieniu, na arenę świata wkroczyła nowożytna literatura i sztuka, które „oddają się dociekaniom nad tym zagubionym bytem”. Wielkie tematy egzystencjalne, którymi dotychczas karmiły się filozofia i teologia, zostały podjęte przez czyn poetycki, malarski i pisarski; odkrył on na swój sposób „kolejne wymiary” bytowania i jego logikę.

„Rękopis znaleziony w Saragossie”

Od szesnastego wieku powieść i rymy poetyckie towarzyszą wiernie Europejczykom, wzbudzając w nich namiętność poznania prawdy i ogarniając życie konkretnego człowieka. W ten sposób chronią go przed zapomnieniem i gloryfikują zwykłą codzienność. W epoce „nadmiernego podziału pracy” i „niepohamowanej specjalizacji”, literatura i religia stały się bodaj ostatnim miejscem, gdzie człowiek może jeszcze zachować związek z życiem „jako całością”. Artyści wyszli ze swojego domu i spróbowali rozpoznać świat. Ten jednak, pozbawiony obecności Boga, objawił się nagle w „przerażającej wieloznaczności”. Jedyna Prawda rozpadła się na setki półprawd, które są względne i relatywne, i które dzielą ludzkość. Zadanie przewodzenia po tym chaosie podjęła literatura. Stara się ona zrozumieć wieloaspektowość kosmosu i stawia czoła nieoczywistym prawdom. Z ogromu względnych i zaprzeczających sobie aksjomatów usiłuje wyłuskać ten jeden: zawierający mądrość.

(więcej…)
Published in: on 19 czerwca 2023 at 12:53  Dodaj komentarz  
Tags: