Poematy symfoniczne Mieczysława Karłowicza

Wojciech Weiss: Melancholik

Wojciech Weiss: Melancholik

Poematy symfoniczne Mieczysława Karłowicza zdradzają nieodpartą fascynację panteistycznym i egzystencjalnym symptomem sztuki nietzscheańskiego fin de siecle’u; ery potęgi i bezprecedensowych wynalazków; czasu zatraconego w uduchowieniu i politycznej stabilizacji, olśniewającego twórczym fermentem i akompaniującą mu heterogonicznością środków ekspresji. Potomek szlachetnej kresowej familii, zaabsorbowany tak humanistyczną filozofią autora Narodzin tragedii, jak pesymistyczno-alegorycznym rostrum Schopenhauera, odznaczał się inklinacją ku alienacji oraz oddaniu egocentrycznym stanom psyche; bezustannie oscylując pomiędzy frenetyczną afirmacją bytu a depresyjnym zniechęceniem wypływającym z tychże systemów. Orkiestrowe eposy, zreprodukowane tu z nobliwym blaskiem, elegancką precyzją i pragmatyczną kurtuazją przez filharmoników warszawskich pod egidą Antoniego Wita, jawią się naturalną konsekwencją ambiwalentnej postawy intelektualnej ich twórcy, melancholijnej, nadmiernej i fatalistycznej; pobrzmiewając tyleż sensualnością spod szyldu Skriabina, co heroicznym modusem Straussa skonfrontowanym z tragiczną (acz udrapowaną bardziej jaskrawą instrumentacją) kantyleną Czajkowskiego.

Wojciech Weiss: Demon

Wojciech Weiss: Demon

(więcej…)

Published in: on 3 czerwca 2009 at 8:42  Dodaj komentarz  

Koncerty Bohuslava Martinu

Koncerty Bohuslava Martinu (okładka płyty)

Koncerty Bohuslava Martinu (okładka płyty)

Bohuslav Martinu nie dokonał odkryć na miarę epoki, nie przetarł nowych dróg, nie udostępnił nieznanych horyzontów; konsekwentnie podążał własną ścieżką, wtapiając się w nurt zasadniczych przemian muzyki, kroczył niekiedy mimo niego, kreując subiektywny język dla wyrażenia treści uwikłanych w obsesje naszego czasu. Artystyczna spuścizna, epatująca pierwiastkiem abstrakcyjnym i zdyscyplinowanym, mieniąca się podatnością na influencję heroldów światowej awangardy, jak i obfity legat romantyzmu, obejmująca spektrum gatunków o najosobliwszej proweniencji; konstruuje osobny sztafaż, z trudem mieszczący się w nurcie dwudziestowiecznych „izmów” i uderzająco wierny akademickim recepturom przeszłości.

Frantisek Kupka - Katedra

Frantisek Kupka - Katedra

W mrocznych czasach – Czy śpiewa się także? – zapytywał Bertolt Brecht – Tak, śpiewa się także o mrocznych czasach”. Spośród dwóch koncertów na skrzypce i orkiestrę, jakie przysposobił ten amerykański exul i obywatel świata rodem z Czech; drugi, sporządzony w dobie nowojorskich Wanderjahre (1943) na zamówienie Mischy Elmana, wirtuoza o iście Lisztowskim temperamencie, porzuca manierę heroicznego concerto grosso, wiodąc w rewiry symfonicznego patosu o paraboli czysto brahmsowskiej. Monumentalny, synkopowany, o sinusoidzie melodycznej oscylującej pomiędzy kwietystyczną aluzją a spontanicznym crescendo rozpływającym się w posągowych harmoniach; wiolinowy temat ekscytuje uderzającymi kontrastami bukolicznej kantyleny, skąpanej w łagodnym świetle adagia z ekstrawertyczną turbulencją, eksplodującą w ekstensywnym finale. (więcej…)

Published in: on 2 czerwca 2009 at 12:56  Dodaj komentarz