Taneczne pląsy „Króla Słońce”

"Chorégraphie" - okładka płyty

„Chorégraphie” – okładka płyty

Majestatyczne i pełne splendoru panowanie Ludwika XIV, promiennego Apollina, rozjaśniającego mroki nocy; przewodnika muz, patrona praw, sztuk, poezji oraz muzyki, upływało w rytm eleganckich pas de bourré, contretemps de gavotte, temps de courante i nazbyt niepokornej passacaille. Od chwili, kiedy w urzekającym Le Ballet de la Nuit (1653), 15-letni Delfin przywdział kostium Wschodzącego Słońca, tronując na świetlnym rydwanie alegoriom podległych mu godzin, dni, miesięcy i pór roku, konwencjonalne appartements, w jakich przebieg zaangażowana była plejada znamienitych rodów, odbywały się na wersalskim dworze najmniej trzy razy w tygodniu.

Ludwik XIV w "Ballet de la nuit (1653)

Ludwik XIV w „Ballet de la nuit (1653)

Po kolacji każdy tańczył passepieds, menuety i courantes” – relacjonuje Marie de Rabutin-Chantal, markiza de Sévigné, a bawiąca w stolicy, Elżbieta Charlotta, księżna nadreńskiego Palatynatu wspomina: „O szóstej dworskie towarzystwo zbiera się w rozległym salonie. Z pobliskiej sali dochodzą już dźwięki skrzypiec, przygrywające do tańca”. Bukoliczne arie Jana Baptysty Lully, subtelne figury Pierre’a Beauchamps, mistrza bon goût, choreografa i partnera monarchy do danse a deux; bezpretensjonalna galanteria, sygnowana dłonią André Campry i wyrafinowana ornamentyka Jean-Henri D’Anglebert’a – rozbrzmiewały w alejkach i salach prześwietnej rezydencji, kamieniejąc w gestach rzeźbiarskich wizerunków, wypełniających rozległe ogrody André Le Nôtre’a. (więcej…)

Published in: on 21 stycznia 2010 at 11:42  Dodaj komentarz  

Rokokowe śpiewy o wiecznej wiośnie

Nicolas Chédeville: Les saisons amusantes (okładka płyty)

Nicolas Chédeville: Les saisons amusantes (okładka płyty)

W obliczu ekspansji koturnowego akademizmu, cięty dziennikarz i krytyk kultury, Edmond Duranty konstatował: „Dwie drogi mogą prowadzić do sławy; pierwsza to sztuka naśladowania, druga to sztuka samodzielna, sztuka oryginalna. Sztuka naśladowania ma tę zaletę, że powtarzając dzieła mistrzów, które oko od dawna przyzwyczaiło się podziwiać, zostaje szybko zauważona i doceniona (…) Zwłaszcza we Francji odkrywca niknie wobec tego, kto potrafi udoskonalić wynalazek, wirtuozeria bierze górę nad skromną niezręcznością i wulgaryzator przesłania wartość poszukiwacza”. O ileż bardziej stulecie wcześniej, w sesji Ludwika XV, zwiewnej, miłosnej i przeczulonej; brakło śród landów burbońskiej domeny wzniosłych poetów, porywających swym twórczym czynem i unoszących w rewiry wieczności!

Jean-Honoré Fragonard: Muzyczny konkurs

Jean-Honoré Fragonard: Muzyczny konkurs

Era buduarowej błogości i czułych rajów roznamiętnionych w kruchych, minoderyjnych pocałunkach, przez swą cielesność, upodobanie i ekskursje, chętnie migruje ku mitologii; rozkapryszonej idolatrii tchnącej z meblarstwa i metafory, z archeologii i dworskich zdarzeń,  z tomów uczonych i ornamentu, z melancholijnych gajów i obyczajów sprośnego ludu. „Sztuka stała się dużym sklepem ze słodyczami, gdzie można dostać cukierki wszystkich smaków” – analizował ten figlujący period, to elizeum ziemskich żarliwości, Emil Zola. (więcej…)

Published in: on 20 stycznia 2010 at 10:53  Dodaj komentarz  

Claude Debussy: Morze

Claude Debussy

Claude Debussy

Pracuję nad trzema szkicami symfonicznymi (…) całość zaś nazwę La mer” – pisał Claude Debussy w liście do Andre Messagera, dyrektora muzycznego l’Opera-Comique, autora lekkich, uroczych operetek, utrzymanych w dobrym guście – „Pewnie Pan nie wie, że przewidziano dla mnie piękną karierę marynarza, i tylko zmienne koleje życia sprawiły, że porzuciłem ten zamiar. Ciągle jednak wszystko, co związane z morzem budzi we mnie najżywsze uczucia. Powie Pan pewnie, że wzgórz Burgundii nie omywają fale oceanu, i że bliżej mi tu do pejzażysty pracującego w studio. Mam jednak mnóstwo wspomnień, a to moim zdaniem więcej warte niż zetknięcie z prawdziwymi widokami, które zbytnio osłabiają nasze pomysły”.

Claude Monet: Impresja, wschód słońca

Claude Monet: Impresja, wschód słońca

Miłośnikom impresjonizmu, których nazwę zjadliwy paryski krytyk Louis Leroy ukuł w 1874 roku od morskiego pejzażu Claude’a Moneta, zatytułowanego „Impresja, wschód słońca”, zaznaczając, iż „są impresjonistami, gdyż nie reprodukują krajobrazu, ale utrwalają impresję, jaką wywołuje w widzu”, słowa Debussy’ego – uważanego powszechnie za sztandarowego przedstawiciela tego kierunku w muzyce – pozwalają na zrozumienie niezwykle indywidualnego i pełnego meandrów procesu twórczego kompozytora. (więcej…)

Published in: on 14 stycznia 2010 at 11:26  Dodaj komentarz  
Tags: , ,

„Mała fraza” Césara Francka

Sir Lawrence Alma-Tadema: Obietnica wiosny

Sir Lawrence Alma-Tadema: Obietnica wiosny

Zeszłego roku na jakimś wieczorze Swann usłyszał pewien utwór na skrzypce i fortepian – relacjonuje Marcel Proust na kartach W poszukiwaniu straconego czasuZrazu poddawał się po prostu zmysłowemu czarowi dźwięków sączonych przez instrumenty. I to już była wielka przyjemność, kiedy naraz pod wąską, cienką, gęstą i dominującą linią skrzypiec ujrzał nagle, jak się stara wznieść płynny plusk, masa partii fortepianowej, wielokształtna, niepodzielna, szeroka, wstrząsana niby fioletową grą fal, które urzeka i bemolizuje blask księżyca (…) Otóż ledwie młody pianista w salonie pani Verdurin zaczął grać, nagle, tuż po wysokiej nucie wytrzymanej przez dwa takty, Swann ujrzał, jak zbliża się ów motyw, (…) poznał ukochaną frazę, tajemną, szemrzącą i rytmiczną, pachnącą i lotną. I była tak odrębna, miała czar tak swoisty i niezastąpiony, że Swann miał uczucie, jakby w salonie u przyjaciół spotkał osobę, którą zachwycił się na ulicy, wątpiąc, aby ją kiedy mógł odnaleźć”.

Sir Lawrence Alma-Tadema: Słodycze

Sir Lawrence Alma-Tadema: Słodycze

Jest prawdopodobnym przypuszczać, iż ewokowana przez narratora fraza; subtelny temat nieszczęsnego Vinteuila, wiedzie swój żywot z rapsodycznej Sonaty A-Dur na skrzypce i fortepian Césara Francka (1886), śpiewnego opusu o transparentnej barwie i urzekającym liryzmie. Melancholijne credo o kantylenie rozpłomieniającej zmysły, inspirowane mariażem kompatrioty i wirtuoza Eugeniusza Ysaÿe, konstytuuje cztery stance o tonie szlachetnym i powściągliwym, prawiące o potędze człowieczego cierpienia, blaskach i cieniach miłosnej egzystencji „spowijającej na kształt zapachu lub pieszczoty”, transcendentnych rozkoszach ducha „kosztującego uroków boskiej słodyczy”. Sergiusz Khachatryan, młody Ormianin o bezpretensjonalnej konduicie i ewidentnej famie enfant prodige, wraz z uroczą i równie obdarowaną siostrą Lusine, naznaczają ten elegijny klejnot tchnieniem salonowego poloru, w którego olśniewających niuansach tlą się niejasne emocje, szemrzą pragnienia, szlocha ulotna psyche: „Najpierw samotny fortepian skarżył się niby ptak opuszczony przez towarzyszkę; skrzypce usłyszały go, odpowiedziały mu jak gdyby z sąsiedniego drzewa. Było to jakby na początku świata; jak gdyby było tylko ich dwoje na ziemi lub raczej w owym świecie zamkniętym wszystkiemu innemu, wzniesionym logiką twórcy i gdzie będzie zawsze tylko ich dwoje”. (więcej…)

Published in: on 14 stycznia 2010 at 9:05  Dodaj komentarz