Poeta trwa w postawie nieustraszonej i uroczystej, jaką nabywają istoty przywykłe do nieszczęść, do nieugiętego sprzeciwiania się i spoglądania w oczy wielkim zagrożeniom. Ulatuje on w górę, w kręgi jemu tylko wiadome, wysoko ponad ludzkością. Jego spojrzenia i gesty znamionują nieprzezwyciężoną potęgę i władzę ducha, „wychudłe ręce są rękami wojownika” (Honoriusz Balzac i nast.). Zatapia wzrok w śmiertelniku, sprawia, że on drętwieje i chwieje się, sięga głębiny jego jaźni. Otacza go milczący majestat, dzięki któremu wydaje się „Bogiem bez aureoli”. Jest Panem i jest aniołem, poetą odczuwającym i rozumiejącym, cierpiącym i miłującym; rozpościera on skrzydła, dzięki którym może się wzbić do swego sanktuarium. Artysta kroczy po wyboistych drogach życia, wyrusza ze swej niebiańskiej ojczyzny podążając za Jego „wszechmocnym palcem” i drżąc przed niebezpieczeństwami. Czy jeśli pojawi się zawczasu, niewołany, mówiąc: Oto jestem! stoczy się na powrót w świat niższy? Jego dusza trzepocze się na wietrze: O biedny, zbłąkany aniele, dziękuj Bogu, że przyszło ci żyć w wyższym kręgu, gdzie słyszysz „tylko niebiańskie akordy”. Tu jesteś czysty jak diament i piękny jak świt, tu przebywasz tak obcy miastu boleści!
Ludzkość dręczy niepohamowana żądza cudowności. Człowieczy wysiłek, aby uchwycić nieskończoność wciąż wymyka się jego rękom; niezdarnie zmaga się z sobą samym. Poeta konstruuje świat duchowy składający się z wyraźnie określonych sfer wznoszących się stopniowo i przybliżających go do Boga; zaludnia planety, niebo i gwiazdy, obdarowuje ludzkość słońcem. Wstępuje on w zadumie z kręgu do kręgu aż do źródeł życia wiecznego. Przemierza przestrzenie swojej sztuki, porywając za sobą żarliwe dusze „na skrzydłach swojego słowa”. Uzmysławia im w ten sposób nieskończoność zatopioną w oceanie piękna. Twórca nie zbacza z przyrzeczonej mu drogi, ubogi i „dumny ze swego sumienia”, przebywa na Ziemi w harmonii i zgodzie z wszechświatem, wytrwały i oddany. Napastowany od grzechów, staje się aniołem upadłym i ukaranym, niezapominającym jednak o swoich początkach. W triumfie wstępuje na stos, rzucany niby męczennik falami bólu i wyrzeczenia. Cierpienie przywraca go na powrót niebiosom, niepomnym na ziemski upadek,
Poeta jest cherubem wygnanym z raju i pędzącym żywot śmiertelnika. Co rusz porywa go magiczna siła i unosi daleko w przestrzeń. Tam, będąc dla siebie samego tajemnicą, oddaje się w ręce Boga. Czy ktoś uczynił krok śmielszy? Czyż wiara nie prowadzi go drogą ku mocy, z którą wytrzyma tak ciężkie walki? Porwany wizją podróżuje on w górę, nasłuchując „głuchego szmeru głosów anielskich” i widząc boskie światła. Mistrz pióra umie „nieustraszenie dosiadać huraganu”, jego fraza zstępuje w serce z wysoka. Żywe, żarliwe myśli rodzą się i formują w nieskazitelnej duszy, niech nie wydaje ich przedwcześnie! Niech będzie „ołtarzem, ofiarą i kapłanem” w jednej osobie! Niech stanie się na powrót synem Boga. (więcej…)