Per aspera ad astra

Stanisław Brzozowski

W ostatnich czasach, więcej niż kiedykolwiek, oddaję się metafizyce i teologii, stąd też zanim o czymkolwiek wyrażę swoje zdanie, muszę je doprowadzić aż do punktu, w którym „unicestwia się władza demonów przyrody i historii” (S. Brzozowski i nast.), a rozpoczyna sfera czystego ducha. Czy mogę zatem jeszcze uchodzić za autora tekstów przeznaczonych dla osób żywych, a nie dla zagubionych pośród abstrakcji? Metafizyka jest ujawnieniem tego, co nam serdecznie najbliższe, a punkt widzenia oparty na niej jest „najistotniej ludzkim”, najoczywistszym i najprostszym. Żyję oczywiście jeszcze tym, co piszę i czytam, ale moje pisanie i czytanie jest czynem samym w sobie, a skoro jest czynem, to i egzystencją a nie ucieczką od niej. Życie to „twórczy stosunek” i nic nam nie jest na zawsze narzucone. Ocaleniem jest miłość: dopóki jest wyzwoleniem, jest żywa, kiedy zaczyna być ucieczką – staje się tylko kłamstwem.

Otacza nas nowoczesność, lecz czym w gruncie rzeczy ona jest? Badamy, szukamy i rozróżniamy, jesteśmy w stanie napisać najbardziej zdumiewające teorie, ale na co to wszystko? Kiedy układam te słowa, gdzieś za wschodnią granicą rozstrzyga się nasza tymczasowość, pojawia się pytanie: czy w tej tymczasowości umrzemy, czy wejdziemy w świat wyższy, ponadludzki? Tragizm jest piętnem naszej egzystencji, która tak bardzo chce być indywidualna. Wydobywa ona z siebie moce, jest sobą, rozkwita a potem ginie: sama „własnym rozwojem” zakreśla sobie granice. Na szczycie istnienia ujawnia się, czym jest, ale także czym nie jest – i w tym przejawia się jej kres. Świat poza mną i świat we mnie dzielą „jedną i tę samą naturę”. Niezbyt precyzyjnie to wyłożyłem, gdyż myśli błądzą, lecz taka jest prawda.

Teodor Axentowicz

Wiem, że bywam chaotyczny; właściwie cała moja działalność pisarska była i jest niepoukładana, i można ją odczytać nie jako modelową powieść, a jedynie w formie „dziennika artystyczno-filozoficznego”. Moja literacka metoda, „uświadomiona, odczuta i zrozumiana” nie jest jednak fiaskiem, gdyż wypływa z potężnej woli i świadomości posiadanych umiejętności. Daleka jest ona od powierzchownego optymizmu w życiu, które „pluje w oczy niebywałą ironią”. I nie ma nic wspólnego z mediami społecznościowymi, które są oznaką zaniku i rozkładu inteligencji twórczej. Trzeba być wewnętrznie pięknym, żeby uniknąć marności. Kiedy człowiek głupieje z własnej winy, sam siebie tylko gubi, to mała ludzka klęska, lecz kiedy głupieją całe społeczności, nic już nie można zmienić: zguba jest nieuchronna. To tragedia głębszej mądrości, która zostaje strącona i pozbawiona swej mocy, łka gdzieś na marginesie historii.

(więcej…)
Published in: on 18 lutego 2024 at 7:38  Dodaj komentarz  

Śmiałym los sprzyja

Eliza Orzeszkowa

Życie jest wielką księgą – pisze Eliza Orzeszkowa – od pierwszej karty do ostatniej zapisaną dramatami. Trzeba tylko umieć odwracać karty wszystkie, nie zaś niektóre tylko z pominięciem wszystkich innych”. Co za wspaniały temat dla pisarza, tak pełen rozmaitości! Wśród czytelników istnieje tyle natur bogatych i niezależnych, zbuntowanych „przeciw pozostałościom ciemnej przeszłości”, umysłów ciekawych acz zgnębionych, „serc ognistych” a samotnych, ludzi miotających się w więzach. Są tu dusze wyklęte, „struny życia porwane”, ciche i głuche dramaty, które oko i ucho pisarza powinno „dotrzeć i dosłyszeć”. Takie jest moje uczucie i przekonanie, nie wiem czy inni je podzielają. Powinniśmy bronić i osłaniać skrzywdzonych „wedle wszelkiej naszej siły i możności”. Człowiek może popełniać zbrodnie i głupstwa, toć przecież my, jako inteligentni, musimy zaprotestować przed całą ludzkością i przed historią, kiedy innym dzieje się źle. Sprzeciw ten nie powinien ograniczać się do słów, ale trzeba go świadczyć „choćby życiem swoim”, aby wygrała sprawiedliwość.

Czasami bardzo cierpię, niedowład nie odpuszcza, ale łamię się z samym sobą, aby „nie zginąć całkiem”, lecz służyć moim odbiorcom z miłością i wiernością. Jeżeli tylko będę mógł pisać, nie cofnę się przed niczym i przetrwam jeszcze wiele. Kieruję się w życiu i w literaturze prawdą – jest to może nie najwygodniejsze, ale godne na pewno! Gdyby tej prawdy było na świecie więcej, o ileż mniej męczyliby się ludzie. Rzadko ujawniam przekonania polityczne i społeczne, zastrzegając sobie „zupełną swobodę pióra” i nie narzucając sobie żadnych terminów. Musicie mnie przyjąć takim, jakim jestem, „bez żadnych przystosowań się” do publiczności. W zamian oddaję wam „łamigłówki” do czytania, bardziej korzystne dla umysłu piszącego niż przyszłych czytelników! Nie mam do nikogo żadnej urazy ani pretensji, ale sądzę, że świat o mnie nic bliższego nie usłyszy, z czym jemu i mnie będzie całkiem dobrze. Przynajmniej nikomu nie sprawię przykrości!

Cristina Garcia Rodero

Boleści, żalu i tęsknoty nie ujmie i nie odejmie nikt, ale jest przecież modlitwa i praca, które zmniejszają powolność czasu i pustkę istnienia. Ciału, jeśli nie jest zupełnie bezsilne, można rozkazać, aby pracowało, lecz co czynić z umysłem, z jego fantazją i wyobrażeniami? Czy zmusi się do dalszej twórczości, kiedy myśli uparcie i bez ratunku zmierzają wciąż w jedną tylko ciemną stronę? Pozostaje czekanie, ciche dni, pokątne i jednostajne, „jak w pustelni”. A przecież się nie nudzę: ratują mnie książki i klawiatura, w moim położeniu doceniam ich wagę i zbawienność. Pośród pracy umysłowej godziny schodzą szybko i bez znudzenia, moja natura wyrywająca się na zewnątrz bierze chwilami górę i czuje potrzebę przyjaznej rozmowy, lecz rozum kieruje ją nieprzeparcie ku pisarskiemu skupieniu. W czas ten nie dokuczają mi ludzie i nędzne aspekty życia, których dotknięcie „nagina myśli ku ziemi”. Nawet człowiek, który doszedł do wysokiego poziomu umysłu i znajomości świata i ludzi wie, że na każdego przychodzi moment, w którym i „najmężniejszy” chwieje się i pada, a cóż dopiero ja z moimi słabościami!

(więcej…)
Published in: on 3 lutego 2024 at 8:17  Dodaj komentarz