Kłębowisko żmij

Arshile Gorky, ---

Arshile Gorky, —

Eqrem Basha: „Człowiek zbudował skrzyżowanie i zgubił się na nim / postawił drogowskazy by inni nie błądzili / wytyczając drogi człowiek umarł / szukając własnej”.

Rzadko odnajdujemy w rzeczywistości ten świat, który większość ludzi odkrywa wyłącznie w samych sobie, o ile im starczy odwagi i cierpliwości, aby się oddać własnym wizjom.

***

Należę do tego gatunku istot, o którym mawia się, iż nigdy nie są w pełni młode, nie pozwoliły się otrzeć o młodość. Brak mi zewnętrznej pogody, świeżości, punktuję ludzi samym swym wyglądem i im bardziej to sobie uświadamiam, tym bardziej sztywny i nieporęczny się staję. Nie potrafię się dobrze ubrać, zawiązać krawat, dobrać buty. Nigdy nie umiałem czuć się naprawdę swobodnym, odprężyć się do woli, pośmiać się i poszaleć.

Jacques Henri Lartigue

Kiepskie kompanie były mi z gruntu obce, staję się przy nich zimny i drażliwy, szafując udanym chłodem, bojąc się każdej drwiny, nie znając miary żartów. Kiedy natomiast sam pragnę słownie dokazywać, „niechcąco tak innych raniłem, że mi nie mogli tego wybaczyć” (F. Mauriac). (więcej…)

Published in: on 23 sierpnia 2012 at 11:30  Dodaj komentarz  
Tags: , , ,

Złowrogi czas Jakuba Thibault (II)

Yves Tanguy: Gwałtowność snu

Yves Tanguy: Gwałtowność snu

Z zadumy poderwał mnie turkot kół zbliżającego się pojazdu i otuliłem się szczelniej blaskiem dogasających latarń. Wśród krzyków i śmiechu zbliżała się jakaś grupa młodych ludzi, z którą spotkania tak pragnąłem uniknąć. Myśl o ewentualnej konfrontacji stała mi się nad wyraz wstrętna i przeskoczyłem płytki parów, biegnący żyłą wokół drogi, wspiąłem się w wyschły młodnik sosen, zamarzły skibą chrzęstu stóp.

Posuwając się z trudem wzdłuż zmartwiałych w pozach zarośli, raniłem palce o wiciokrzew i rozgrzewałem nagie lica, topniejące zmarzliną pod dotykiem dłoni, którą wsunąłem w żywy gąszcz. Pogruchotane szkliwem liście dymiły szronem w moich oczach, smagając stopy biednym taktem.

Upojony i rozradowany tą zamierzoną samoudręką, niewiedzący i niestarający się pojąć w jaki sposób dotarłem na skraj lasu, nagi, bezbronny i rozpaczliwy, zdecydowany nie wracać na drogę, a tylko uciec przed tym wszystkim, zwłaszcza przed nimi, żyjącymi.

Jacques Henri Lartigue, ---

Jacques Henri Lartigue, —

Porzucić miłość i jej zarodki, samego siebie, społeczeństwo; uciec od tyranii atawizmu, jego nawyknień, zawziętości, i od istnienia w jego głębi, instynktownego nieodzownie, niedorzecznego i zaprzysięgłego zarazem, które przesącza do wieczności najgwałtowniejsze ludzkie nędze, najniewinniejsze zalęknienia. Uciec, opuścić, nie zatracić, wstrzymać na zawsze potok myśli, uwolnić ciszę, rozlać spokój – o, jakże tego pragnę! (więcej…)

Published in: on 10 lipca 2012 at 12:22  Dodaj komentarz  
Tags: , ,

Piękny czas Jakuba Thibault (II)

Jacques Henri Lartigue, ---

Jacques Henri Lartigue, —

Wspominam pewne moje obsesje z ostatnich miesięcy i nie mogę wyjść z podziwu, jak byłem skłonny powierzyć czas i wolę tak bezprzykładnie niskim żądzom, i stoję teraz oto niczym w ruinach dekoracji, z których nie pozostało nic prócz zgliszcz, i jawnie cierpię, i dryfuję będąc dotkniętym w miłości własnej.

I człowiek porusza się sporadycznie, a wiosna go nie cieszy” (T. Tranströmer).

***

Jacques Henri Lartigue, ---

Jacques Henri Lartigue, —

Z tej bezładnej szarpaniny, jaką się stało moje życie, mój los, tak samo nie można dowiedzieć się niczego, jak z drgawek zarzynanego wołu. I to trapiące uczucie żalu, z którym potykam się od chwili starcia z męskością, które wezbrało we mnie do żaru, aż do bezbrzeżnej beznadziei!

Aby uratować to chore życie, tą egzystencję utraconą, pożerającą się bez zwłoki, gotów jestem pokusić się na czyn niebezpiecznie zuchwały: wziąć na siebie odpowiedzialność za jakieś szaleńcze ryzyko, byle nie utkwić w sytuacji bez wyjścia i nie znajdować się pozbawionym działania, byle nie patrzeć obojętnie jak śmierć się zbliża, i jak prostuje swoje kroki.

Jej triumf jest ponad moje siły. (więcej…)

Published in: on 10 lipca 2012 at 11:22  Dodaj komentarz  
Tags: ,

Piękny czas Jakuba Thibault (I)

Jacques Henri Lartigue, ---

Jacques Henri Lartigue, —

Jestem zmiażdżony moją oczywistą bezsilnością. Życie uniosło mnie jak źdźbło i wyniosło na niemożliwe manowce, gdzie pozbawiony prawa głosu, tkwię jako więzień nieprzebłaganych mechanizmów społecznych.

Roger Martin du Gard: „Nietrudno jest być kimś – trudno jest kimś pozostać”.

***

Nie odczuwam znużenia, a raczej nieustające podniecenie domagające się swych praw i kreujące sztuczne fobie. Ale rozhisteryzowana bezczynność i nieprzeparta groźba losu, unoszące się nad moim życiem, nad całym procesem istnienia, dręczą mnie bezgranicznie i nieznośnie. I dochodzę do wniosku, że najżyczliwszą ulgą, jakiej mógłbym się nieraz spodziewać, jest dokonanie tej ofiary: dumnej, bezbronnej i niedorzecznej, która wyzwoli nadmiar szczęścia, uniesie w niebo i zapędzi w rozkosz: przewrotną słodycz, odżywiającą się nie poznaną miłością, i nienawiścią, i honorem.

Jacques Henri Lartigue, ---

Jacques Henri Lartigue, —

Stanisław Grochowiak: „A ja nie pytam. Ja stoję tak biały. Z kręgiem jak Chrzciciel nad drucianą szyją”.

***

Czując się u kresu sił i jęcząc jak zwierz uwikłany w niezmordowane sidła, rzucam się na łoże i gryzę sparszywiałą pościel, aby powstrzymać nagi okrzyk. Bezsilna wściekłość wstrząsa moim zranionym ciałem i postponuje biedną duszę, i tylko jakiś fragment świadomości przychodzi w sukurs, aby ukryć tę rozpacz przed ludźmi. (więcej…)

Published in: on 10 lipca 2012 at 9:19  Dodaj komentarz  
Tags: ,