O powinnościach pisarza (2)

Tomasz Mann

Tomasz Mann

Po wielu latach abstrakcyjnych rozważań o sztuce i życiu, nadal czuję głęboką potrzebę izolacji, tęsknotę do spokoju, ludzkiej miłości i życzliwości, które nie mają nic wspólnego z uczuciami rozpowszechnionymi przez współczesną literaturę. Tęsknię do tego, co trwałe, niehistoryczne i odporne; dążę do poddania się tej sielankowej atmosferze. Lecz czy idylla jest możliwa w dzisiejszej nerwowości? Myśliciel chciałby człowiekowi narzucić rezultaty swoich przemyśleń, dokonanych wszystko jedno w jakie imię. Ratunku można się spodziewać tylko ze strony tych, którzy żyjąc ortodoksyjnie mają coś do zaoferowania, i którzy kierują się szczerym „niezadowoleniem z istniejącego stanu rzeczy” (Tomasz Mann i nast.).

Humanista z tych samych pobudek przeciwstawia się nadciągającej rewolucji co przelewającej się fali reakcji. Ludzkości zmęczonej relatywizmem i żądnej prawd absolutnych zagraża wielkie niebezpieczeństwo – zafascynowanie nietolerancją i prostactwem. Czasy są skomplikowane i trudne, nie sprzyjają skupieniu (a więc temu, co „najcenniejsze”), wymagają raczej męstwa niż łagodności i czystości. Moja opozycja przejawia się w „nieomylności instynktu” i niezależności sumienia, aniżeli uległości wobec „wpływów i powiązań”. Myśl, lęk, zmartwienie, sąd o wydarzeniach na świecie, słowo zwątpienia, smutna rezygnacja – nie są przejawem mojego charakteru, nie gubię samego siebie pod ich wpływem! Cierpliwość jest jedyną rzeczą, która pomaga przywrócić równowagę duchową. Potrzebuję jej, aby w udręce życia odnaleźć drogę do samego siebie i swoich zadań. W ciągu minionych lat nieraz dowiodłem siły spokoju i niezależności moich dzieł, których nie naruszają zdarzenia zewnętrzne, ponure i przytłaczające okoliczności. Wiem o swoich niedoskonałościach, ale moja działalność jest i pozostanie najlepszym środkiem do przetrwania codzienności, dodaje przedziwnych sił.

Włodzimierz Tetmajer

Włodzimierz Tetmajer

Tym, co mną porusza, jest wiara w pewien symptom niemający nic wspólnego z  młodością i starością ciała, niezrozumiany przez ludzi, dla których słowo „kultura” jest dziś „bezbarwne i obco brzmiące”. Jest to wiara w iskrę boskości, część ducha tkwiącą w każdym człowieku, której zaprzeczać i gwałcić nie sposób. Piękno jest w nas, „niezaprzeczalne, niesprzedajne i niezłomne”. Wolność, prawda i prawo nie są zamierzchłymi ideami, śmiertelnymi pojęciami, które wiotczeją i mogą być zastąpione przez nowoczesne twory: przemoc, niewolę i kłamstwo. Przeciwko pięknu „nie wynaleziono jeszcze czołgu ani bomby”, nieraz jeszcze świat zostanie nim zaskoczony. (więcej…)

Published in: on 8 czerwca 2020 at 10:19  Dodaj komentarz  
Tags:

O powinnościach pisarza (1)

Tomasz Mann

Tomasz Mann: „Pisarz jest to człowiek, któremu pisanie przychodzi trudniej niż wszystkim innym ludziom”. Niektórzy zarzucają mi przegadanie i przeestetyzowanie, inni druzgoczą mój sposób życia, mówiąc, że jest ono nieprzydatne i nieefektywne. O signum temporis! Przyznaję, że zupełnie nie potrafię gospodarować swoim czasem, „skąpię go lub trwonię nie tam, gdzie trzeba” i jestem pełen niepokoju, że tak niewiele potrafię zdziałać. Jestem człowiekiem, który wchłonął zbyt wiele wrażeń z zewnątrz, aby być głębokim. Moja niewiedza jest wielka, doprawdy, nie nauczyłem się niczego więcej niż pisać po polsku, i tylko myśl, że „to jednak znaczy więcej”, niż się na pozór wydaje, pociesza mnie w poczuciu mojej niedoskonałości.

Pisanie odpowiada moim najgłębszym, najbardziej intymnym potrzebom. Jego owoc jest niebagatelnym uśmiechem losu, „uwalnia od polemiki”, daje solidne oparcie w życiu. Dzięki twórczości to, co budzące obrzydzenie i to, co jest przeciwne mojemu pojęciu humanizmu, „tonie w niepewnym blasku”, odchodzi w niebyt. Liczne powtórzenia i zachwyty stanowią klamry mego dzieła, motywy przewodnie, które nadają całości niebagatelną jednolitość, naiwny i baśniowy styl opowiadania – nie chcę zrezygnować z żadnego z nich. Efekt końcowy jest wyzwoleniem od cierpień i zmagań nad materią. Zwieńczeniem trudu jest tekst krytyczny wobec ludzkich słabości, rozgadany i marzycielski zarazem, „pełen dziwnych drobnych pomysłów literackich”, obfitujący w obserwacje. Esej taki jest zarówno sugestywny, jak i subtelny, uduchowiony, po prostu romantyczny.

Wojciech Weiss

Przy pisaniu czytam co nieco, lecz bardzo szybko zapominam o szkicach i materiałach posiłkowych, a nawet o samej wiedzy, jaką z nich czerpałem. Kiedy spełniły już swoją rolę i zostały włączone w mój trud, wchłonięte i przetrawione, tracę je z oczu i myśli, usuwam je z pamięci. Moje dzienne pensum stanowią mniej więcej dwie strony. Ta powolna metoda pisania została narzucona przez „silnie rozwinięty zmysł samokrytyczny” i zwykłą niedoskonałość, ale także przez osobistość stylu, w którym ważne jest każde słowo i każdy zwrot. Ten system kreuje przedsięwzięcia o znacznej objętości, u których końca stoi radość. (więcej…)

Published in: on 8 czerwca 2020 at 9:59  Dodaj komentarz  
Tags:

Szczerość pisarza

Sandor Marai

Sandor Márai: „Literatura jest nie tylko regułą i nakazem, łańcuchem pewnych zdarzeń, ale także porywem serca, swobodnym, bezcelowym i nierozważnym”. Pisanie jest rodzajem władzy, jest władzą samą w sobie, jedyną i prawdziwą. Jest to kreator wolności, dzięki któremu przyznano dostęp do łaski. To siła, której ekspresja zawiera w sobie moc daleko większą niż słowa ludzi i narodów. Słowem pisanym rozmawiam o moim życiu, jego litery już dawno skruszyły dręczące łańcuchy, z liter tych skręciłem drabinę i sznur wyprowadzający mnie na wolność, z piekła na ziemię, a może nawet z ziemi do nieba?

Wierzę w pisanie, ponieważ ma ono absolutną władzę nad losem i czasem. Nasze pragnienia, nasze czyny, miłość i mowa – wszystkie przeminą. Odejdą ludzie i związane z nimi uczucia, wygasną namiętności, pokryje je kurz. Ale słowo pisane pozostanie.

Jean Baptiste Camille Corot

Akt pisania jest zdumiewający. Pisać można na wiele sposobów na przykład siedząc spokojnie przy stole i nie robiąc nic innego. Tacy piszący są najszczęśliwsi, chociaż ich życie bywa niepomyślne. Zawsze samotni, spoglądający na egzystencję jak pies na jatkę, udręczeni zgryzotami i przytłoczeni wszelkim bólem: słońcem i niebem, zimą i złem. Ich życie jest nieszczególne, a jednak są szczęściarzami żyjącymi wyłącznie dla litery i niepotrafiącymi robić nic innego. Przeżuwają oni od rana podmioty, przydawki i zaimki, przez sen uśmiechają się częściami mowy, a po przebudzeniu z ukosa patrzą na niebo. Bezustannie wegetują w transie, obmywają się we wszechobecnej nadziei, tak że w końcu umieją jąkając się bądź hucząc jak grzmot wyrażać coś, co Bogu udało się wyrazić jeden jedyny raz. Owi pisarze spacerują wśród nas i otaczają się szczelnie maską nieszczęśliwości, która domaga się łagodnego traktowania, z nieustającym bezmiarem współczucia. I wówczas to my, ci lepsi i mądrzejsi, pocieszamy ich i przygotowujemy do lekkiej śmierci.

(więcej…)

Published in: on 2 czerwca 2020 at 8:59  Dodaj komentarz  
Tags:

Nędza i piękno

William-Adolphe Bouguereau

Tomasz Mann: „Artysta jest urodzonym wrogiem śmierci, przemijania. Jego celem nie jest sława, lecz coś znacznie wyższego, do czego sława jest tylko dodatkiem: nieśmiertelność”.

Już na pierwszy rzut oka poeta nosi wyrytą na twarzy jakąś straszną tajemnicę; jego rysy przepojone są melancholijną gracją, spojrzenie świadczy o zawiedzionych nadziejach, o tysiącu daremnych wysiłków. Martwota nadaje temu czołu „chorobliwą, matową bladość” (Honoriusz Balzac i nast.), gorzki uśmiech rozgościł się na jego wargach, a cała fizjonomia wyraża jakąś niepojętą rezygnację. Enigmatyczny duch migoce w głębinach tych oczu, „zamglonych może nadużyciem rozkoszy”, jego szlachetną twarz spowija piętno niemoralności; dawniej promienna i czysta, dziś jest już tylko wspomnieniem jej samej. Sine obwódki otaczające powieki świadczą o nocach spędzonych przy kusej lampce, o namiętnościach bezlitośniejszych od choroby, toczących tę dumną głowę. Bezmiar nauki i talentu, jaki dotknął całą istotę, ściągnął te żywe muskuły i rozpłomienił serce walczące z jakimiś wyniszczeniami. „Mroki i światło, nicość i istnienie” ścierały się w nim srogo, rodząc subtelny wdzięk skombinowany z ohydą. Wyglądał tak jak „anioł bez promieni, zbłąkany w drodze”. Jest coś zarazem wielkiego i obmierzłego w tej postawie. Oto człowiek, który spadł z wysoka, strącony aż z nieba, pragnący posiąść nieosiągalny raj. Zamknięty w swojej izdebce więdnie i ginie z braku pocieszyciela i towarzysza, pośród miliona istot, „w obecności tłumu przesyconego złotem i żartego nudą”. (więcej…)

Published in: on 1 czerwca 2020 at 8:44  Dodaj komentarz  
Tags: