Niedobra miłość

„Gilda”

Przedziwny i tajemniczy los pchnął go na nieznane tory, skrzyżował jego życie z życiem tej kobiety, na zawsze już bliskim. Stało się to niespodziewanie i błyskawicznie – spotkanie z nią było mu przeznaczone. R. ujrzał ją przypadkiem, od razu przyjął do wiadomości, że stała się rzecz nowa i ważna. Jakże dziwnymi szlakami krążył i błądził, nim dotarł wreszcie do tego „ośrodka swego istnienia” (M. Kasprowiczowa i nast.)!  Poruszał się wokół niej ostrożnie jak Ziemia balansująca wokół Słońca, poddawał się ludzkiej złudzie, brał ją za miłość. Zbyt wcześnie stracił nadzieję, że znajdzie kogoś istotnego, sięgał więc bez wyboru po wszystko, co paradowało przed jego oczami, w obawie, że w „bezczynnym oczekiwaniu” przeoczy to, co najważniejsze. Przystawał w dziwnych miejscach, sypiał na wąskim łóżku, wśród marzeń o niedostępnym celu; pragnął rzeczy głębokich i wielkich. Nie znajdował ich, stracił istotę, prawdziwą miarę rzeczy. Odczuwał wszystko na skroś, jego przeżycia były intensywne. Nieraz zadawał sobie pytanie, czy jest to zdolność wrodzona czy nabyta? Jego egzystencja była bogata i urozmaicona, a przecież czuł, że nie żył naprawdę wcale.

Część jego wrażeń z lat poprzedzających poznanie żony mogła starczyć innemu człowiekowi za całe życie. Niekiedy wydawało mu się, że jest niezdolny do jego pełnego ujmowania; czuł, że w jego duszy tkwiła „jakaś zapora”, wyczuwał ją niemal fizycznie. Smutek ogarniał go bez miary, poruszał się na granicy cierpienia i upadku; zadowolenie rzadko przeradzało się w radość, zachwyt w upojenie, a uczucie w namiętność. Okruchy życia migotały przed nim jak cienie na ekranie, mgliste i niewyraźne: odczuwał ich różnorakość, „zagadkową treść każdego momentu”. Los troszczył się o niego dalej, przeplatał jego istnienie z istnieniem przyszłej żony, prowadził go ku brzegom, skąd otwierają się „horyzonty mórz” i gdzie mógł wielbić Boga. Lecz ten sam los pozbawił go czegoś najważniejszego: zmysłu postrzegania rzeczy, wyczucia ich prawdziwej natury. Był niby więzień osadzony w celi, niezdolny do prostej radości, zabłąkany promyk na drogach życia.

„Dotyk zła”

R. zbyt długo toczył się bezwładnie w niezrozumiałym przez niego kierunku, z pewnością zabrakło mu siły, żeby z niego nawrócić. Wydawało mu się, że cierpienie jest zawsze niezbędne, jest przyrodzoną cechą tej egzystencji. Udręki innych obchodziły go mało, prawie dla niego nie istniały; nie znał nikogo w kosmosie poza sobą, kochał się w sobie bezgranicznie, ani przez chwilę nie był w stanie wyrzec się tego nikłego „ja”, a przecież czuł, że jest lichszy od wszelkiego stworzenia. Jego dusza została pozbawiona skrzydeł, modlitwa nie docierała do Boga. Niekiedy doświadczał tlącą się w myślach „iskierkę nieśmiertelności”. Zastanawiał się kim ona dla niego będzie: czy morzem, w którym utonie, czy wiatrem, który roznieci iskrę? Wydawała mu się królową, tajemniczą władczynią nieznanych rewirów.

(więcej…)
Published in: on 17 października 2023 at 9:23  Dodaj komentarz  

Geniusz, który pragnie się ujawnić

Raymond Depardon

Aby pisać tak jak Mauriac czy Hesse, trzeba by mieć ich geniusz i jak oni szlifować swe dzieła. Lecz ja spotykam na własnej drodze przeszkód więcej aniżeli ci dwaj razem wzięci! Przyszedłem na świat z marnymi talentami (Maria Dąbrowska wyjaśnia: „Ludzie mają intymne talenty, które zabłyskują tylko dla najbliższych i gasną potem dla wszystkich”), udręczyły mnie długie choroby, nie posiadłem ani daru wyobraźni, ani zapału do ciężkiej, mozolnej pracy, jakiej wymaga kreowanie literackich tekstów. Postrzegam zarówno błędy w treści, jak i w ich wymowie, poprawiam je bezustannie. Nie jestem twórcą we właściwym tego słowa znaczeniu; doszedłem do granicy, którą się boję przekroczyć, jestem zamknięty w skromnym obszarze moich umiejętności. Widzę doskonałość poza sobą i czynię próżne wysiłki, aby ją osiągnąć.

Tkwi we mnie coś, co często jest silniejsze od mego ciała i nie zawsze podlega jego „krzepiącemu wpływowi” (E. Delacroix i nast.). Jestem człowiekiem, dla którego życie wewnętrzne jest niebywale istotne, w przeciwieństwie do ludzi, u których jego oddziaływanie na fizyczność jest niemal żadne. Kiedy odkrywam w sobie słabość, nie utajniam jej i nie udaję, że jej nie ma, ale poprawiam sposób życia. Dusza wprawdzie pokonuje ciało, ale i ona ma złe skłonności, toteż jej część najbardziej boska musi się zmagać ze złem „bez wytchnienia”. Aby być zrozumianym mówię o tym nieomal wszystko, a moja literatura tworzy „tajemny pomost” między intelektem czytelnika a duchem tworzącego. Często budzi ona we mnie wielkie myśli; kiedy na nią spoglądam ogarnia mnie przemożna chęć pisania, dążenie do widocznych rezultatów. Narasta ono wraz z doświadczeniem późnych lat.

Raymond Depardon

We wszechświecie nie ma rzeczy piękniejszej od człowieka i jego Stwórcy. Czyż mógłby On nie istnieć? Czy to przypadek połączył elementy i sprawił, „że zajaśniały cnoty”, wykwity moralności? Gdyby naszym istnieniem kierował ślepy traf, czym byłaby świadomość, czym wyrzuty sumienia i czym oddanie? Wiara pokonuje chwiejność i lęk o pomyślność, który zatruwa krótkie dni; bez niej życie nie mogłoby upływać. Szczęście, które przychodzi do nas w marzeniu i kruchych wspomnieniach, zabarwia wyobraźnię, żonglując cierpieniem i radością. Ich akceptacja buduje porządek w myśleniu i roztropność w sprawach dnia. Nic nie wypacza egzystencji tak jak lęk. Nawet człowiek z natury śmiały staje się tchórzem, kiedy jego myśli chwieją się na wszystkie strony i zdaje się na przypadek, zamiast opanować trudności. Tłumaczy sobie, że jest jeszcze dość czasu by uciec z pułapki; tkwi w niej samotny, apatyczny i pozbawiony nadziei.

(więcej…)
Published in: on 3 października 2023 at 8:53  Dodaj komentarz