„Nic nie jest tak trudne do opisania, jak człowiek który myśli” – zaznacza Robert Musil. Istota ludzka w swoich zamiarach, uczuciach i możliwościach jest skrępowana przez tradycję, przesądy i okoliczności, jak „wariat przez kaftan bezpieczeństwa”. Człowiek marnotrawi najwięcej energii na trzymanie się jakiegoś ściśle określonego, wąskiego celu. Tymczasem w społecznym organizmie, przez który „przepływają różne energie”, każda droga prowadzi do właściwego celu! Cel ten jest z natury krótkoterminowy, lecz przecież i życie zostało wytyczone na krótką metę. Nie jest zatem ważne, czego się pragnie, ale czy się to osiąga; to jest istotne dla doświadczenia szczęścia. Każdy człowiek jest ożywiony wolą stania się kimś; zdaje się, że to żądanie jest mu wrodzone. Dążenie tego rodzaju może wprawdzie świadczyć o zagubieniu i próżności, ale nie można zaprzeczyć, iż jest ono z gruntu piękne i słuszne, i że bez niego nie byłoby ludzi wybitnych. Zasadnicza kwestia polega jednak na pytaniu, jak się zostaje osobą wybitną, i co to właściwie znaczy?
Świat kreuje po równo Biblię i karabiny maszynowe, chorujących na grypę i penicylinę, grających w polo i szachistów. Jest w pełni demokratyczny, a przecież ma królów i klasę średnią, buduje kościoły i przeciwstawia im dyskoteki, przerabia seminaria na hotele i rozsyła do woli misjonarzy. Jeśli spojrzymy nań z punktu widzenia techniki, wydaje się po prostu śmieszny i „niepraktyczny” w stosunkach międzyludzkich. Zdobyliśmy rzeczywistość, lecz utraciliśmy marzenia. Nikt już nie leży pod gruszą i zażywa świętego spokoju, gapiąc się w niebo, ale oddaje pracy twórczej, ćwiczeniom, dziesiątkom aktywności; wykonuje „najgwałtowniejsze ruchy”. Współczesna nauka opętała wszystkie przejawy naszego życia; zaprzedaliśmy jej duszę. Humaniści, którzy powinni coś o duszy wiedzieć: artyści, kapłani czy historycy twierdzą, że nauka ich zrujnowała i jest źródłem wszelkiego zła. Z pewnością przeoczyli chwilę, w której człowiek uczynił się panem ziemi i jednocześnie niewolnikiem maszyny.
Straszne osamotnienie istoty ludzkiej „na pustyni szczegółów”, żądza pieniędzy, niepokój czy złość, są logicznym następstwem szkód wyrządzonych przez informatyczne i precyzyjne myślenie. Programiści zastąpili wyższą kulturę, przejęli jej kompetencje. Zamiast określenia „światopogląd” używają terminu „dane”, a zamiast „hipoteza” – „bajty”, i czynią to słodko, beztrosko i beznamiętnie jak w komiksie. Świat stał się bezduszny, rządzony tylko przez logikę i psychologię. Codzienność wyśmiewa przywiązanie do tego, co istniało przed rewolucją informatyczną, myślenie sercem, moralność. Szydzi z braku zdolności do szybkich skojarzeń, etyki dobroci i braterstwa. Wiedza ścisła wyrobiła pojęcie „twardej i trzeźwej siły umysłowej”, która dyskwalifikuje dawne pojęcia i metafizyczne wyobrażenia ludzkości. Na ich miejsce wprowadziła nikłą nadzieję, że nastanie kiedyś ten dzień, w którym „plemię umysłowych zdobywców” zejdzie w „doliny duchowego urodzaju”.
(więcej…)