Rilke podsunął mi myśl utworzenia państwowej instytucji, noszącej miano „Banku Czasu”, która zajęłaby się wymianą zbędnych sekund. Tłumaczy to faktem, iż żadna z nich nie była zafałszowana.
***
Kiedy otacza mnie samotność, potrafię się bać nie na żarty. Dlaczego mam zresztą udawać, jakby nie było tych nocy, podczas których kurczowo czepiam się jednej myśli, siedząc wyprostowany na krześle? Tak więc spoczywam na oparciu krzesła i wyglądam bez wątpienia tak okropnie, że nikt nie chce się do mnie przyznać. Nawet uliczna lampa, której nikły blask rozświetla pokój, nawet ona mnie nie chce znać. A przecież siedzieć, to jest jeszcze coś żywego – umarli nigdy nie siedzą.
Ostatnią moją nadzieją jest okno, przez które przedziera się z dworu coś, co jest moje, nawet teraz, nawet w tym akcie umierania. Ale zaledwie spoglądam w jego stronę, marzy mi się, aby to okno pozostało zasłonięte i zatarasowane na wieki. Bo zdaję sobie zawsze sprawę, że tam na zewnątrz świat ciągnie się dalej równie bezlitośnie, co moja bezsenność, i tam na dworze nie ma nic, wyłącznie krucha samotność. Ta samotność, którą ściągnąłem do siebie, tak wielka i bezgraniczna, że do jej rozmiarów moje serce już nie jest w stanie się odnieść. (więcej…)