Moje teksty dźwięczą jak dawniej, czasem rozgłośnie, a innym razem szeptem, którego puls tylko ja wyczuwam. Za każdym razem są one inne, gdyż spoglądam mej nostalgii w oczy, i ona mnie prowadzi łagodnie. „Potrafię stać się cichszym w moim każdym słowie”, znajduję w nich od dawna oczekiwaną ojczyznę. Jest jesień i wszystkie najskrytsze refleksje i dążenia, które z wiatrem halnym pędzą po świecie, zostały zamknięte w czterech ścianach wąskiego pokoju. Dzięki zuchwałej potędze słowa, nowy esej „dostąpił w moim odczuciu łaski namaszczenia”. Czuję się, jak gdyby wypełniły się wszystkie moje marzenia z całym ich dobrem i złem, i niecierpliwie wyglądam tego, co dalej. Pragnę spełnienia; wola urzeczywistnienia moich marzeń wiedzie mnie coraz głębiej na skrzydłach wiary po ścieżkach objawienia. Biegnę po wielkiej drodze, u której kresu spoczywa wszechogarniająca radość, mistrzowskie zadowolenie, święte przekonanie. Czuwam i gnębi mnie myśl, że Bóg mieszka tak daleko ode mnie, spoczywa w samotnej warowni, dokąd nie zdołam dotrzeć. Słońce wzbija się w górę i zamiera, spogląda na dzikie róże pnące się wokół opustoszałych murów, widzi, jak oplatają kruszące się kolumny, wypełniają świątynię pokoju. Z jej wyżyn uśmiecha się Pan, pieszcząc delikatnie mą duszę i błogosławiąc mi z uśmiechem.
Wdzięczność człowieka spragnionego polega na tym, że nie zanurza się on w zimnej i gładkiej wodzie, by potem wędrować radośnie w górę i w dół, ale na tym, że buduje on sobie schronienie u chłodnego źródła. Pragnie on słyszeć jego żarliwy śpiew, i pozostaje na zawsze w tej sennej, jesiennej dolinie, aż jego zmęczone oczy odpoczną od światła, a serce napełni się zachwytem nad darami Natury. Po gwałtownej burzy, kiedy słońce rozlewa swój blask tysiącem promieni i wydobywa z każdego kąta „szczerozłote szczęście”, jestem bogaty, wolny i rozmarzony. Stan ten przenika wszystkie tak drogie mi sekundy popołudnia, po cichu śnię swoje sny i ozdabiam je lśnieniem mądrości. Na moich wargach wykwita uśmiech, „pnie się na policzki i zaraża pociemniałe źrenice”, aż rozbłyska w ogarniającej wszystko radości. Rośnie i rośnie bez końca i oblewa całą moją postać, otula mnie na kształt aureoli. (więcej…)