Krystalicznie przejrzysty ton i szlachetne pienie dźwięku perlącego się pod tchnieniem wirtuozowskiej duszy – oto emblematy konstruktorskiego kunsztu Henry Engelharda Steinwaya, którego szacowne przedsięwzięcie – nowojorska fabryka fortepianów – świętowała w mijającej dekadzie 150-lecie swojego istnienia (2003), dając dowód tyleż zadziwiającej żywotności, co elastyczności w pokonywaniu złudnych kryzysów historii. Powojenna depresja, inwazja środków masowego przekazu i bezlitosna globalizacja, nie zdołały zachwiać mocą steinwayowskiego imperium, którego profesjonalne instrumentarium wzbudza rzeczywisty aplauz pośród eminentnych heroldów pianistyki, takich jak Władimir Aszkenazy czy Maurizio Pollini.
Dla Aszkenazego, urzekającego maestrią poetyckiej precyzji od chwili debiutu podczas Konkursu Chopinowskiego w 1955 roku, gdzie uzyskał on znamienitą II Nagrodę, źródła artystycznych podniet i rewiry peregrynacji ducha jawią się nieograniczone. Rosyjski lew fortepianu fascynuje równie w ezoterycznych eksplikacjach, sygnowanych dłonią wrażliwych kompatriotów (Prokofiew, Rachmaninow, Skriabin etc.), co romantycznych arabeskach Roberta Schumanna, beethovenowskich introspekcjach i mozartowskich galopadach. Feeryczna Sonata D-Dur na dwa fortepiany K. 448 pióra piewcy Cosi fan tutte, przyrządzona z wiedeńskim wdziękiem i blaskiem wespół z nieżyjącym już Malcolmem Fragerem, stanowi olśniewającą introdukcję w świat wyrafinowanych zwierzeń i sublimowanych porywów chopinowskiego serca, będących „dowodem [nie] nadmiaru rozkoszy, lecz raczej świadectwem pobudzonej melancholii, skłonności nerwów, wygnanej w niedoskonałość natury, która chciałaby zawładnąć natychmiast, na tej ziemi, objawionym rajem” (K. Baudelaire). (więcej…)