Epigramaty (2)

George Bernard Shaw

George Bernard Shaw

Pisanie jest tylko pewną formą „pobłażania samemu sobie” (G.B. Shaw i nast.).

***

Wątpię, aby czytelnicy moich tekstów przebrnęli przez ich początek, o ile nie zaczęli je czytać od końca. Ale tak już jest, jestem twórcą własnych mocy i nikt nie ma prawa pytać, jaki z nich robię użytek.

***

Nie jest to ważne pisanie. Jest to tylko „popis znajomości trików scenicznych”, próbka internetowego szmelcu. Byłoby się ono ludziom bardziej podobało, gdyby byli je w stanie samodzielnie przetrawić, tymczasem zawsze czytam swoje teksty sam.

***

Publikuję z czystej próżności, żeby pokazać jaki to ze mnie intelektualista i skraść w ten sposób zainteresowanie odbiorców.

Martin Parr

Martin Parr

Marzę o zrobieniu kariery, palę się do pisarstwa, aby pławić się w pochlebstwach i zaspokoić pragnienie twórczości. To już megalomania, ale chcę, aby czytano mnie w setki lat po mojej śmierci. Bóg raczy wiedzieć, ile tekstów jeszcze przygotuję, zanim stworzę ten jeden jedyny, który będzie należał do Niego. A jednocześnie boję się sukcesu – osiągnąć sukces to znaczy „zakończyć swoje sprawy na ziemi”.

***

Podziwiamy się nawzajem i znajdujemy przyjemność we wzajemnym obcowaniu, kochamy się wreszcie i nawiązujemy pomiędzy sobą najrozmaitsze stosunki, lecz wszystko to jest pozorem, za którym nie zawsze kryje się głęboki i święty szacunek. (więcej…)

Published in: on 9 lipca 2020 at 9:06  Dodaj komentarz  
Tags: , ,

Epigramaty (1)

Martin Parr

Dawniej listy „długie na trzy do sześciu arkuszy” (Tomasz Mann i nast.) przeżywały nadzwyczaj dobrą passę. Cóż to były za czasy, kiedy poeta wypowiadał się w listach, wyżywał się w nich, próbował swego powołania, ujarzmiał i kształtował przeżycia! Te lata się ulotniły bezpowrotnie. Teraz „nie jest się już wolnym”, nie siedzi się samotnie, bez zobowiązań w swoim pokoju i już nie pisze się „ot tak sobie”, sztuka dla sztuki.

***

Przeżycia z okresu dzieciństwa mają decydujący wpływ na postawę człowieka, w życiu artysty odgrywają rolę szczególnie istotną i dostarczają mu wielu tematów i wrażeń do całej jego twórczości. Rozpoznaję w sobie zawsze małego chłopca z odległych czasów, który „bawił się, że jest księciem”.

***

Mogą nadejść czasy, kiedy pobożność stanie się „luksusem” nie do utrzymania.

020

Martin Parr

Pewna doza narcyzmu jest nieodłączna od świadomej egzystencji.

***

Najlepiej udają się rzeczy niezamierzone i „zaimprowizowane”.

***

Wrogowie pokonani są najgorsi i najbardziej jadowici. (więcej…)

Published in: on 9 lipca 2020 at 8:49  Dodaj komentarz  
Tags: ,

O powinnościach pisarza (2)

Tomasz Mann

Tomasz Mann

Po wielu latach abstrakcyjnych rozważań o sztuce i życiu, nadal czuję głęboką potrzebę izolacji, tęsknotę do spokoju, ludzkiej miłości i życzliwości, które nie mają nic wspólnego z uczuciami rozpowszechnionymi przez współczesną literaturę. Tęsknię do tego, co trwałe, niehistoryczne i odporne; dążę do poddania się tej sielankowej atmosferze. Lecz czy idylla jest możliwa w dzisiejszej nerwowości? Myśliciel chciałby człowiekowi narzucić rezultaty swoich przemyśleń, dokonanych wszystko jedno w jakie imię. Ratunku można się spodziewać tylko ze strony tych, którzy żyjąc ortodoksyjnie mają coś do zaoferowania, i którzy kierują się szczerym „niezadowoleniem z istniejącego stanu rzeczy” (Tomasz Mann i nast.).

Humanista z tych samych pobudek przeciwstawia się nadciągającej rewolucji co przelewającej się fali reakcji. Ludzkości zmęczonej relatywizmem i żądnej prawd absolutnych zagraża wielkie niebezpieczeństwo – zafascynowanie nietolerancją i prostactwem. Czasy są skomplikowane i trudne, nie sprzyjają skupieniu (a więc temu, co „najcenniejsze”), wymagają raczej męstwa niż łagodności i czystości. Moja opozycja przejawia się w „nieomylności instynktu” i niezależności sumienia, aniżeli uległości wobec „wpływów i powiązań”. Myśl, lęk, zmartwienie, sąd o wydarzeniach na świecie, słowo zwątpienia, smutna rezygnacja – nie są przejawem mojego charakteru, nie gubię samego siebie pod ich wpływem! Cierpliwość jest jedyną rzeczą, która pomaga przywrócić równowagę duchową. Potrzebuję jej, aby w udręce życia odnaleźć drogę do samego siebie i swoich zadań. W ciągu minionych lat nieraz dowiodłem siły spokoju i niezależności moich dzieł, których nie naruszają zdarzenia zewnętrzne, ponure i przytłaczające okoliczności. Wiem o swoich niedoskonałościach, ale moja działalność jest i pozostanie najlepszym środkiem do przetrwania codzienności, dodaje przedziwnych sił.

Włodzimierz Tetmajer

Włodzimierz Tetmajer

Tym, co mną porusza, jest wiara w pewien symptom niemający nic wspólnego z  młodością i starością ciała, niezrozumiany przez ludzi, dla których słowo „kultura” jest dziś „bezbarwne i obco brzmiące”. Jest to wiara w iskrę boskości, część ducha tkwiącą w każdym człowieku, której zaprzeczać i gwałcić nie sposób. Piękno jest w nas, „niezaprzeczalne, niesprzedajne i niezłomne”. Wolność, prawda i prawo nie są zamierzchłymi ideami, śmiertelnymi pojęciami, które wiotczeją i mogą być zastąpione przez nowoczesne twory: przemoc, niewolę i kłamstwo. Przeciwko pięknu „nie wynaleziono jeszcze czołgu ani bomby”, nieraz jeszcze świat zostanie nim zaskoczony. (więcej…)

Published in: on 8 czerwca 2020 at 10:19  Dodaj komentarz  
Tags:

O powinnościach pisarza (1)

Tomasz Mann

Tomasz Mann: „Pisarz jest to człowiek, któremu pisanie przychodzi trudniej niż wszystkim innym ludziom”. Niektórzy zarzucają mi przegadanie i przeestetyzowanie, inni druzgoczą mój sposób życia, mówiąc, że jest ono nieprzydatne i nieefektywne. O signum temporis! Przyznaję, że zupełnie nie potrafię gospodarować swoim czasem, „skąpię go lub trwonię nie tam, gdzie trzeba” i jestem pełen niepokoju, że tak niewiele potrafię zdziałać. Jestem człowiekiem, który wchłonął zbyt wiele wrażeń z zewnątrz, aby być głębokim. Moja niewiedza jest wielka, doprawdy, nie nauczyłem się niczego więcej niż pisać po polsku, i tylko myśl, że „to jednak znaczy więcej”, niż się na pozór wydaje, pociesza mnie w poczuciu mojej niedoskonałości.

Pisanie odpowiada moim najgłębszym, najbardziej intymnym potrzebom. Jego owoc jest niebagatelnym uśmiechem losu, „uwalnia od polemiki”, daje solidne oparcie w życiu. Dzięki twórczości to, co budzące obrzydzenie i to, co jest przeciwne mojemu pojęciu humanizmu, „tonie w niepewnym blasku”, odchodzi w niebyt. Liczne powtórzenia i zachwyty stanowią klamry mego dzieła, motywy przewodnie, które nadają całości niebagatelną jednolitość, naiwny i baśniowy styl opowiadania – nie chcę zrezygnować z żadnego z nich. Efekt końcowy jest wyzwoleniem od cierpień i zmagań nad materią. Zwieńczeniem trudu jest tekst krytyczny wobec ludzkich słabości, rozgadany i marzycielski zarazem, „pełen dziwnych drobnych pomysłów literackich”, obfitujący w obserwacje. Esej taki jest zarówno sugestywny, jak i subtelny, uduchowiony, po prostu romantyczny.

Wojciech Weiss

Przy pisaniu czytam co nieco, lecz bardzo szybko zapominam o szkicach i materiałach posiłkowych, a nawet o samej wiedzy, jaką z nich czerpałem. Kiedy spełniły już swoją rolę i zostały włączone w mój trud, wchłonięte i przetrawione, tracę je z oczu i myśli, usuwam je z pamięci. Moje dzienne pensum stanowią mniej więcej dwie strony. Ta powolna metoda pisania została narzucona przez „silnie rozwinięty zmysł samokrytyczny” i zwykłą niedoskonałość, ale także przez osobistość stylu, w którym ważne jest każde słowo i każdy zwrot. Ten system kreuje przedsięwzięcia o znacznej objętości, u których końca stoi radość. (więcej…)

Published in: on 8 czerwca 2020 at 9:59  Dodaj komentarz  
Tags:

Szczerość pisarza

Sandor Marai

Sandor Márai: „Literatura jest nie tylko regułą i nakazem, łańcuchem pewnych zdarzeń, ale także porywem serca, swobodnym, bezcelowym i nierozważnym”. Pisanie jest rodzajem władzy, jest władzą samą w sobie, jedyną i prawdziwą. Jest to kreator wolności, dzięki któremu przyznano dostęp do łaski. To siła, której ekspresja zawiera w sobie moc daleko większą niż słowa ludzi i narodów. Słowem pisanym rozmawiam o moim życiu, jego litery już dawno skruszyły dręczące łańcuchy, z liter tych skręciłem drabinę i sznur wyprowadzający mnie na wolność, z piekła na ziemię, a może nawet z ziemi do nieba?

Wierzę w pisanie, ponieważ ma ono absolutną władzę nad losem i czasem. Nasze pragnienia, nasze czyny, miłość i mowa – wszystkie przeminą. Odejdą ludzie i związane z nimi uczucia, wygasną namiętności, pokryje je kurz. Ale słowo pisane pozostanie.

Jean Baptiste Camille Corot

Akt pisania jest zdumiewający. Pisać można na wiele sposobów na przykład siedząc spokojnie przy stole i nie robiąc nic innego. Tacy piszący są najszczęśliwsi, chociaż ich życie bywa niepomyślne. Zawsze samotni, spoglądający na egzystencję jak pies na jatkę, udręczeni zgryzotami i przytłoczeni wszelkim bólem: słońcem i niebem, zimą i złem. Ich życie jest nieszczególne, a jednak są szczęściarzami żyjącymi wyłącznie dla litery i niepotrafiącymi robić nic innego. Przeżuwają oni od rana podmioty, przydawki i zaimki, przez sen uśmiechają się częściami mowy, a po przebudzeniu z ukosa patrzą na niebo. Bezustannie wegetują w transie, obmywają się we wszechobecnej nadziei, tak że w końcu umieją jąkając się bądź hucząc jak grzmot wyrażać coś, co Bogu udało się wyrazić jeden jedyny raz. Owi pisarze spacerują wśród nas i otaczają się szczelnie maską nieszczęśliwości, która domaga się łagodnego traktowania, z nieustającym bezmiarem współczucia. I wówczas to my, ci lepsi i mądrzejsi, pocieszamy ich i przygotowujemy do lekkiej śmierci.

(więcej…)

Published in: on 2 czerwca 2020 at 8:59  Dodaj komentarz  
Tags:

Nędza i piękno

William-Adolphe Bouguereau

Tomasz Mann: „Artysta jest urodzonym wrogiem śmierci, przemijania. Jego celem nie jest sława, lecz coś znacznie wyższego, do czego sława jest tylko dodatkiem: nieśmiertelność”.

Już na pierwszy rzut oka poeta nosi wyrytą na twarzy jakąś straszną tajemnicę; jego rysy przepojone są melancholijną gracją, spojrzenie świadczy o zawiedzionych nadziejach, o tysiącu daremnych wysiłków. Martwota nadaje temu czołu „chorobliwą, matową bladość” (Honoriusz Balzac i nast.), gorzki uśmiech rozgościł się na jego wargach, a cała fizjonomia wyraża jakąś niepojętą rezygnację. Enigmatyczny duch migoce w głębinach tych oczu, „zamglonych może nadużyciem rozkoszy”, jego szlachetną twarz spowija piętno niemoralności; dawniej promienna i czysta, dziś jest już tylko wspomnieniem jej samej. Sine obwódki otaczające powieki świadczą o nocach spędzonych przy kusej lampce, o namiętnościach bezlitośniejszych od choroby, toczących tę dumną głowę. Bezmiar nauki i talentu, jaki dotknął całą istotę, ściągnął te żywe muskuły i rozpłomienił serce walczące z jakimiś wyniszczeniami. „Mroki i światło, nicość i istnienie” ścierały się w nim srogo, rodząc subtelny wdzięk skombinowany z ohydą. Wyglądał tak jak „anioł bez promieni, zbłąkany w drodze”. Jest coś zarazem wielkiego i obmierzłego w tej postawie. Oto człowiek, który spadł z wysoka, strącony aż z nieba, pragnący posiąść nieosiągalny raj. Zamknięty w swojej izdebce więdnie i ginie z braku pocieszyciela i towarzysza, pośród miliona istot, „w obecności tłumu przesyconego złotem i żartego nudą”. (więcej…)

Published in: on 1 czerwca 2020 at 8:44  Dodaj komentarz  
Tags:

Poeta zstępuje z Niebios

Sir Lawrence Alma-Tadema

Poeta trwa w postawie nieustraszonej i uroczystej, jaką nabywają istoty przywykłe do nieszczęść, do nieugiętego sprzeciwiania się i spoglądania w oczy wielkim zagrożeniom. Ulatuje on w górę, w kręgi jemu tylko wiadome, wysoko ponad ludzkością. Jego spojrzenia i gesty znamionują nieprzezwyciężoną potęgę i władzę ducha, „wychudłe ręce są rękami wojownika” (Honoriusz Balzac i nast.). Zatapia wzrok w śmiertelniku, sprawia, że on drętwieje i chwieje się, sięga głębiny jego jaźni. Otacza go milczący majestat, dzięki któremu wydaje się „Bogiem bez aureoli”. Jest Panem i jest aniołem, poetą odczuwającym i rozumiejącym, cierpiącym i miłującym; rozpościera on skrzydła, dzięki którym może się wzbić do swego sanktuarium. Artysta kroczy po wyboistych drogach życia, wyrusza ze swej niebiańskiej ojczyzny podążając za Jego „wszechmocnym palcem” i drżąc przed niebezpieczeństwami. Czy jeśli pojawi się zawczasu, niewołany, mówiąc: Oto jestem! stoczy się na powrót w świat niższy? Jego dusza trzepocze się na wietrze: O biedny, zbłąkany aniele, dziękuj Bogu, że przyszło ci żyć w wyższym kręgu, gdzie słyszysz „tylko niebiańskie akordy”. Tu jesteś czysty jak diament i piękny jak świt, tu przebywasz tak obcy miastu boleści!

Ludzkość dręczy niepohamowana żądza cudowności. Człowieczy wysiłek, aby uchwycić nieskończoność wciąż wymyka się jego rękom; niezdarnie zmaga się z sobą samym. Poeta konstruuje świat duchowy składający się z wyraźnie określonych sfer wznoszących się stopniowo i przybliżających go do Boga; zaludnia planety, niebo i gwiazdy, obdarowuje ludzkość słońcem. Wstępuje on w zadumie z kręgu do kręgu aż do źródeł życia wiecznego. Przemierza przestrzenie swojej sztuki, porywając za sobą żarliwe dusze „na skrzydłach swojego słowa”. Uzmysławia im w ten sposób nieskończoność zatopioną w oceanie piękna. Twórca nie zbacza z przyrzeczonej mu drogi, ubogi i „dumny ze swego sumienia”, przebywa na Ziemi w harmonii i zgodzie z wszechświatem, wytrwały i oddany. Napastowany od grzechów, staje się aniołem upadłym i ukaranym, niezapominającym jednak o swoich początkach. W triumfie wstępuje na stos, rzucany niby męczennik falami bólu i wyrzeczenia. Cierpienie przywraca go na powrót niebiosom, niepomnym na ziemski upadek,

Sir Lawrence Alma-Tadema

Poeta jest cherubem wygnanym z raju i pędzącym żywot śmiertelnika. Co rusz porywa go magiczna siła i unosi daleko w przestrzeń. Tam, będąc dla siebie samego tajemnicą, oddaje się w ręce Boga. Czy ktoś uczynił krok śmielszy? Czyż wiara nie prowadzi go drogą ku mocy, z którą wytrzyma tak ciężkie walki? Porwany wizją podróżuje on w górę, nasłuchując „głuchego szmeru głosów anielskich” i widząc boskie światła. Mistrz pióra umie „nieustraszenie dosiadać huraganu”, jego fraza zstępuje w serce z wysoka. Żywe, żarliwe myśli rodzą się i formują w nieskazitelnej duszy, niech nie wydaje ich przedwcześnie! Niech będzie „ołtarzem, ofiarą i kapłanem” w jednej osobie! Niech stanie się na powrót synem Boga. (więcej…)

Published in: on 27 Maj 2020 at 9:13  Dodaj komentarz  
Tags:

Poeta zdąża ku Niebu

Andre Kertesz

Niektórzy rozkoszują się marzeniami będącymi wytworem własnej fantazji; inni wpadają w rozmarzenie nad opisami prawdy. Filozofowie troszczący się o własne dobro, udają, że martwią się o ludzkość; nazywają ją wytworem szaleństwa Boga. Rozpływają się w pochwałach dzisiejszej nauki i nowoczesnego przemysłu, ale pomyślmy, jakie pałace, jakie zamki i jakie dzieła sztuki pozostawimy my przyszłym pokoleniom?

***

Otacza nas atmosfera leniwego dumania, które odbiera wszelką energię. Nie spodziewam się większych namiętności po życiu, „prawda będzie aż nadto dramatyczna” (Honoriusz Balzac i nast.). Jako pisarz nie powinienem nigdy zapominać, że moim zadaniem jest „oddać każdemu, co mu się należy”; wszyscy są równi przed moim obliczem, książę w swoich namiętnościach i żebrak w swoich potrzebach, chłop czy bogacz. Ich ziemska nędza posiada jakąś nieodgadnioną wielkość. Obserwując ją dochodzę do fazy właściwej zaspokojonym namiętnościom, która jest rodzicem szczęścia; przenika mnie ono do głębi niosąc ze sobą nadzieję i ciekawość, „biesa mającego dwa szpony”. Jak w takich warunkach uczynić próżnowanie zyskownym, a „zajęcie żadnym”? Jak sporządzić broń ze swojej nędzy?

Antoine Watteau

Moje ciało porusza się i działa pośród ludzkiej kotłowaniny; wędruje prostym traktem zgodnie z nieprzeniknioną wolą Boga. Moja dusza tkwi nieruchomo w jednej jedynej idei, owładnięta poszukiwaniem Absolutu. Cóż począć przeciw idei? Jak pokonać bezustanną, despotyczną i postępującą władzę rozumu? W jaki sposób oszukać tą „niewidzialną rywalkę”? Jak człowiek posiadający rządy ograniczone li tylko do natury, zdoła walczyć z ideą, która łudzi „radościami nieskończonymi”? Abstrakcje młodnieją i odradzają się pośród trudności jeszcze piękniejsze i potężniejsze, wyprowadzając ludzkość daleko poza jej świat tam, gdzie zapomina ona o swojej znikomości i pospolitych afektach.

(więcej…)

Published in: on 25 Maj 2020 at 6:30  Dodaj komentarz  
Tags:

O Bożym jedynowładztwie

Fra Angelico

Spośród wielu prawd częściowo tylko wyjaśnionych, a niewątpliwie pożytecznych, pojęcie monarchii niebieskiej jest jednym z najbardziej wartych uwagi i zarazem niełatwym do rozwikłania. Temat ten już podejmował Dante, dopatrując się w nim wyraźnej korzyści; zajął się całą kwestią wydobywając ją z mroków ciemności. W swoich pismach pytał czym są rządy Boga i co się o nich powszechnie sądzi? Jest to mocarstwo, a zatem jedynowładztwo rozciągające się na wszystkie istoty żyjące w czasie i przestrzeni oraz na „wszystkie rzeczy podległe mierze czasu”. Wyłania się z tego kwestia: Czy monarchia niebieska jest konieczna dla zapewnienia prawidłowego ładu we wszechświecie? Stwierdzenie to nie napotyka na przeszkody ani ze strony rozumu, ani historycznej tradycji i jest udowodnione mocnymi i jasnymi argumentami. Tam, gdzie istnieje wielość zorganizowana wokół jednego celu, musi istnieć element porządkujący i rządzący, a jest nim Bóg. To samo dotyczy państwa, którego dążeniem jest zapewnienie jego mieszkańcom niezagrożonego i dostatniego życia. Potrzebne jest jedno berło, zarówno w ustroju słusznym jak i wadliwym, inaczej bowiem zaciera się obraz życia społecznego, a państwo przestaje być tym, czym powinno.

W monarchii niebieskiej, której cele są zbieżne z zadaniami państwa świeckiego, istnieje tylko jeden Bóg, który nią kieruje i zarządza. Bez Niego żywe istoty nie mogłyby zrealizować swoich dążeń, a i samo królestwo byłoby bliskie upadku zgodnie z tym, co mówi Pismo: „Każde królestwo wewnętrznie podzielone pustoszeje”. Wszystkie rzeczy materialne i niematerialne są podporządkowane Bogu; prawdą jest zatem twierdzenie, że cały rodzaj ludzki także zmierza do jednego celu. Na drodze tej ogół pilnie potrzebuje kierującego i rządzącego, Jego istnienie jest niezbędne dla zapewnienia dobrego porządku we wszechświecie. Muszą Mu być podlegli ziemscy władcy i ich domeny, każda społeczność pozostaje w łączności z kosmosem, czyli Bogiem. Wszystko, co przystosowuje się do pierwotnej siły sprawczej, ma się dobrze i jest wspaniałe; dobroć Boga osiąga tu pełnię doskonałości. (więcej…)

Published in: on 12 grudnia 2019 at 9:00  Dodaj komentarz  

Moje miasto

Francois Mauriac

To niepojęte, ale nie napisałem dotychczas ani słowa o moim rodzinnym mieście, punkcie na mapie, którego domy i ulice były wydarzeniami mojego życia. Nie mogę doczekać się chwili, gdy pociąg zwalnia za Taczanowem, i kiedy ze zmierzchu wyłania się wydłużony kształt przylegający do płaszczyzny pól, rozświetlony setkami przytłumionych świateł. Przez krótki moment dostrzegam szczupły cień św. Jana i szukam wzrokiem wieży od Zbawiciela. Wyznaczają one miejsca, w którym doświadczałem kruchego szczęścia i smutku, błahych przewinień i marzeń. Wspominam godziny chłopięcej niewinności, czas cnotliwości i ładu; masyw kościoła górował nad dachami, spośród których jeden użyczył mi schronienia. Do lat dziewiętnastu moje losy były związane z tym grodem i jego okolicami, rzadko wykraczały poza te granice. Stare ściany zdawały się oddzielać nasz powiat od reszty świata czymś – jak pisze Mauriac – na modłę muru chińskiego. Jako dziecko żyłem w tej krainie cudów, w cieniu rodziców pełnych doskonałości. Lecz oto przyszedł wiek męski i nagle miasto wokół mnie skurczyło się i pomniejszyło, dostrzegam jego skończoność. A jednak to skromne i ciche miejsce, jego zanieczyszczona rzeczka o mętnych wodach, rozpościerające się wokół pola rzepaku i kukurydzy, suche sosnowe laski, wystarczyły, bym poznał całe życie, wszystko, co miało być mi później objawione. Gdziekolwiek bym się nie udał, poprzez niziny i góry, trawnik przed moim domem będzie stale pachniał jaskrawożółtym mleczem i zeschłym rumiankiem, jak w owe lipcowe dni, kiedy ryk karetki odrywał mnie od wakacyjnych zajęć.

Kroczę wąskimi zaułkami prowadzącymi do cmentarza na Kaliskiej i chłonę zapach zakurzonych ulic. Czy znajdzie się tu kamień, który nie będzie pamiętał chłopięcych walk, odwiecznych dylematów, przeistaczania dziecka w mężczyznę? Do dziewiętnastego roku życia przeszłość nie przytłacza nas swoim ciężarem: „czas jeszcze nie ukuł kajdan nawyków”. Lecz ileż tu namiętności: Miłość do Boga, pragnienie czystości, chęć osiągnięcia wewnętrznej harmonii, wstyd, że się jest tak odmiennym, tak niezrozumianym! Pamiętam tę fatalną nieśmiałość nastolatka posiadającego poczucie własnej wartości, a jednocześnie odkrywającego, że wartość ta nie popłaca wśród mieszkańców miasteczka. To właśnie tu, na ścieżkach przyszkolnego parku, na chodnikach Poznańskiej i Sienkiewicza kształtowała się osobowość samotnika unikającego przyjaźni, obawiającego się miłości i brutalnej rady; tu przyswoiłem sobie charakter, którego się nie wyprę, od którego nigdy się nie uwolnię. Tragizm tego miejsca polega na dylemacie, jaki tam przeżywałem, a który jest tak typowy dla prowincji: bogate istnienie indywidualne, pozbawione widoku rozwoju. (więcej…)

Published in: on 21 listopada 2019 at 12:06  Dodaj komentarz  
Tags: