Malowidło pod warstwą tynku

Thomas Hoepker

S. zapragnął dzień po dniu cierpliwie spisywać dzieje swojego życia, nie wiedział jednak czy starczy mu sił do realizacji tego zadania. Styl jego był zrazu niezręczny i niepoukładany, gdyż nie zamierzał się krępować i wygładzać swoich wspomnień na użytek innych. W gruncie rzeczy ich forma go zadziwiała, albowiem nie znalazł nikogo, kto służyłby mu radą i tkwił w przekonaniu, że jeśli będzie wystarczająco śmiały i uparty, osiągnie wyznaczony cel. Chciał wytrwale pracować, bo wierzył, że praca jest „matką przyjemności” (Stendhal i nast.), a nie zamartwiania się. Raz powziąwszy to postanowienie, nie zmienił go nigdy i pogrążył się w uporze, żeby pokazać swoje talenty. Widząc, że ma pod pewnymi względami przewagę, nabrał wielkiego mniemania o sobie i przejawiał poczucie wyższości wobec wszystkich, którzy byli od niego gorsi (Później z kolei czuł się przez nich upokorzony widząc, że osiągnęli więcej niż on). Czy dziennik dał mu namiastkę sukcesu i pozorne szczęście, czy rozwiał natrętną nudę?

Umysł S. tkwił bezustannie w ruchu i kazał mu szukać wiedzy, na której zbuduje swoją wartość; zawsze był sposobny do nauki i nieufny wobec innych ludzi. Z drugiej strony, będąc beztroskim, nie przywiązywał się do nich ani na jotę, ale korzystał pełną garścią z wszystkiego, co tylko można było zdobyć. Brał z życia wiele, nie pożądając wyższej pozycji i nie martwiąc się gorszą, dostarczało mu ono zręcznych środków, aby się sobie i innym podobać. Znużony ową mal du siècle nie miał dość siły ani do przyjaźni ani do nienawiści, pragnął być doskonale obojętnym. Robił w ten sposób niezłe wrażenie towarzyskie, lecz nie mógł zasłużyć na pełną sympatię. Przejawiał błyskotliwą inteligencję, ale był niestały: wpadał w zapał, lecz wnet go tracił, przybierał maskę mądrości, mówił mało i nie pisał nic, nie próbował czegokolwiek wymyślać. Unikał jednak niezręczności i dopasowywał strój, zachowanie i wypowiedzi do swego samopoczucia. I cały czas rozwijał pisarski talent.

Thomas Hoepker

Kiedy nakazywał sobie milczeć, borykał się z natrętnymi myślami, kiedy uważał za swój obowiązek mówić, nie znajdował słów by się z niego wydobyły. Zamieniał się w filozofa, gdy usiłował rozpoznać szarpiące nim namiętności oraz w poetę, który „starał się je odmalować”. Pragnął być dokładny i uparcie studiował „obyczaje współczesnych”, czyli to, co wydawało się ludziom jego czasów słuszne i niesłuszne, przyjemne i hańbiące, wytworne i płaskie. S. miotał się w tym wszystkim, a jednak był szczęśliwy. Chciał, aby reszta życia dostarczyła mu „proporcjonalnie” tyle przyjemności, co ulotne chwile młodości. Znał siebie dobrze i rozumiał, że aby odnaleźć radość, powinien „pukać do świątyni Pamięci” i oczywiście kochać, bacząc na to, żeby miłość do drugiego człowieka nie prześcignęła potrzeby sławy, o którą wytrwale zabiegał.

(więcej…)
Published in: on 3 kwietnia 2024 at 11:20  Dodaj komentarz