Jak gdyby anioł przeleciał przez mój pokój. ABBA: „The Visitors”

ABBA

ABBA

Kilkanaście dni przed ogłoszeniem stanu wojennego w Polsce, 30 listopada 1981 roku, na rynkach muzycznych Europy pojawił się jeden z najbardziej mesmerycznych albumów w historii muzyki pop: „The Visitors” szwedzkiego kwartetu ABBA.

Niekonwencjonalna jawiła się już sama obwoluta, zwiastująca zawartość z gruntu odmienną od uprzednich dokonań grupy. W muzealnym, przytłaczającym Wagnerowską skalą pomieszczeniu, którego centralną część wypełnia imponujące płótno z wizerunkiem zatopionego w myślach anioła, znajdują się cztery osamotnione i odizolowane od siebie istoty: Agnetha, stojąca przy stole i wertująca tajemną księgę,  siedząca w pełnym oczekiwania napięciu Frida, opierający się smętnie o krzesło Björn, oraz Benny – jedyny z całej czwórki swobodnie ulokowany na ławie i sprawiający wrażenie rozluźnionego. Nikt nie spogląda na drugiego; wszyscy kierują wzrok w stronę niewidocznego na zdjęciu wyjścia.

"The Visitors" (1981) - okładka albumu

„The Visitors” (1981) – okładka albumu

Słyszę dźwięk dzwonka i nagle ogarnia mnie panika; / Dźwięk tak złowieszczo przeszywa ciszę, / Nie jestem w stanie się poruszyć, / Stoję bez czucia i zmrożona pośród przedmiotów, / Które obdarzam taką miłością: książek, obrazów i mebli. / Na pomoc!

Zdjęcie, pozbawione tak charakterystycznej dla okładek wcześniejszych nagrań, radości, pogody, tudzież intymnej i nieskrępowanej czułości, odzwierciedlało wzajemne perturbacje i osobiste doświadczenia, jakie stały się udziałem zauroczonych niegdyś par wykonawców. Tworzące album piosenki niosły ze sobą równie niewiele radości, a ich gorzki przekaz i posępna ekspresja wykonania, zbliżały je raczej do chmurnych klasyków rocka, niżeli do tradycyjnych i pełnych uroku melodii pop, z jakich ABBA słynęła w drugiej połowie lat 1970-tych.

ABBA w 1981 roku

ABBA na początku 1981 roku

Czas wymyka się z mych rąk, / Usiłuję zatrzymać każdą z minut; poczuć ją w pełni, / Czas wymyka się z mych rąk

Dla miłośników i sympatyków grupy, siurpryzą „sui generis” okazał się tytułowy hymn „The Visitors” (Goście), stanowiący enigmatyczną introdukcję w zaczarowane uniwersum pieśni. Angielski dziennikarz muzyczny i krytyk, John Tobler, określił go mianem „odstępstwa od ABBY”. Stłumiony, płynący z oddali wokal Fridy, w pełnych udręki obrazach kreśli tu historię samotnej kobiety uwięzionej w czterech ścianach własnego domu i nękanej przez niezapowiedzianych gości:

ABBA u schyłku 1982 roku

ABBA u schyłku 1982 roku

Dzwonek rozbrzmiewa ponownie / I ktoś usiłuje nacisnąć na klamkę. / Nikt z moich przyjaciół nie byłby aż tak niemądrze niecierpliwy; / Zresztą oni nie ośmieliliby się tutaj przychodzić – zwłaszcza teraz…

Z każdym wersem głos zdaje się nasilać i zaostrzać, wybuchając w pełnym dramatu, histerycznym crescendo. Podtytuł tej złowrogiej miniatury brzmiał „Crackin’ up”, to znaczy: „załamuję się psychicznie”, i zdawał się nawiązywać do narastającej izolacji oraz fobii, jeśli nie schizofrenii tytułowej bohaterki: „Cały mój świat rozpada się na drobne kawałki, za chwilę oszaleję, nie ma stąd jak uciec – załamuję się psychicznie„… Björn, będący autorem wszystkich tekstów, tak tłumaczył frapujący klimat utworu: „Próbowałem wyobrazić sobie, co można czuć w sytuacji, kiedy się siedzi i czeka na pukanie wroga do drzwi, nie wiedząc czy to nastąpi i kiedy to nastąpi – w ogóle niczego nie będąc pewnym”. Słowa te zyskały nieoczekiwany rezonans w kontekście wydarzeń, jakie w nadchodzących dniach nastąpiły w Polsce.

ABBA w 1981 roku: sesja nagraniowa

ABBA w 1981 roku: sesja nagraniowa

Żołnierze piszą piosenki, które śpiewają inni żołnierze, / Piosenki, których ja i ty nie zaśpiewamy…” Inną konfesją, nawiązującą prędzej do słodko-gorzkiej stylistyki spod szyldu Fleetwood Mac, okazała się „When All Is Said And Done”, obrazująca dezintegrację wypalonego związku i towarzyszącą jej traumę: „Wypijmy jeszcze raz za nasze zdrowie, a potem uregulujemy rachunek. W głębi serca oboje odczuwamy jesienny chłód (…) przemierzaliśmy ścieżki odrębne i z gruntu samotne (…) Kiedy staniesz w ciszy na rozstaju dróg, nie sil się na ucieczkę. Nie ma potrzeby dokądkolwiek się spieszyć, ponieważ wszystko się już skończyło„. Utwór wykonała Frida, od kilku miesięcy dochodząca do siebie po rozwodzie z Bennym… Pomawiany o sadyzm psychiczny Björn, wyjaśniał po latach, iż ciemnowłosa wokalistka musiała wyrazić na to specjalną zgodę, podobnie jak rok wcześniej Agnetha, eksponująca równie pamiętną przypowieść o porzuconej dziewczynie: „The Winner Takes It All”. Bolesny, autobiograficzny aspekt przydał i tej balladzie osobliwej głębi.

ABBA: "When all is said and done" (okładka singla)

ABBA: „When all is said and done” (okładka singla)

Jedno z nas płacze, / Jedno z nas leży samotnie w swoim łóżku, wpatrując się w sufit / I pragnąc być w zupełnie innym miejscu…

Niepokojący w treści „Soldiers” jest wyznaniem o niewiarygodnie szlachetnej linii melodycznej i pełnej rozmachu aranżacji, nie wspominając już o klasycznej dla ABBY harmonii wokalnej. Kluczem do zrozumienia tej kuriozalnej egzegezy zdają się być te oto słowa: „Oni bębnią w bębny i wyglądają na takich silnych – mógłbyś nawet pomyśleć, że na świecie nie istnieje zło„. Jednak nie jest to przypowieść o życiu prostych żołnierzy, ale przesłanie skierowane do wszystkich tych, którzy o tym życiu decydują.

ABBA w 1982 roku

ABBA w 1982 roku

Ulice opustoszały, / Suche jesienne liście chrzęszczą w wiekowej alejce. / W ciemnościach nocy spotykam ślepca / W starożytnej dolinie

Malarskie i transcendentne „I Let The Music Speak„, anielsko przedłożone przez Fridę, jest bez wątpienia najbardziej ambitnym przedsięwzięciem w historii zespołu; urzekającą kantyleną o jednoznacznie musicalowej proweniencji. To rzeczywisty majstersztyk muzyczny o wyrafinowanej i onirycznej treści, a także wysublimowanym klimacie godnym rozpłomienionych realizacji Broadwayowskich: „Pozwalam przemawiać muzyce bez żadnych ograniczeń, pozwalam, aby uczucia mną zawładnęły do głębi, aby poniosły mą duszę daleko w świat, tam, gdzie piękno spotyka ciemności dnia, tam, gdzie moje serce jest niczym otwarte okno, przez które wieją wysokie i ożywcze wiatry…

Konwencja teatralna... 1977

Konwencja teatralna… 1977

Słyszę obrazy i widzę pieśni, / Jakich nie namalował dotychczas żaden z poetów. / Dobiegają mnie głosy, dotykają mego serca: / Są obce, a jednak znamy się dobrze

Innym utworem osadzonym w afektowanej konwencji teatralnej, jest „Head Over Heels”, do którego ABBA zrealizowała w pierwszych miesiącach 1982 roku niebywale trafny teledysk, prezentowany i w naszej – ocenzurowanej ówcześnie – telewizji. Björn i Frida popisali się w nim prawdziwie aktorskimi umiejętnościami! Łagodny i eteryczny wokal Agnethy stanowił nader wdzięczną reminiscencję frenetycznego nastroju minionych nagrań, ale i ta nowela kłuje podskórnym smutkiem, zgodną pokorą i refleksyjną rezygnacją. Mimo predestynacji jej na utwór singlowy, nie przypomina zresztą w niczym standardowych przebojów anglosaskich, zdając się sięgać raczej do tradycji lirycznej piosenki europejskiej. Frida po latach tak oceniała sesję nagraniową: „Radość, która istniała w naszych piosenkach gdzieś zniknęła, a wraz z nią poczucie jedności zespołu”.

ABBA w 1977 roku

ABBA w 1977 roku

Wykonywał profesję, / Jaką z łatwością moglibyście nazwać podrzędną: / Sprzątał perony na stacjach kolejowych. / Nigdy nie doświadczył miłości, / Niekiedy pragnął mieć żonę

W tej kontemplacyjnej aurze osadzone są również pozostałe piosenki, z których prawdopodobnie najbardziej nietypową jawi się „Two For The Price Of One”, osnuta na historii samotnego mężczyzny, na którego ogłoszenie matrymonialne odpowiadają zarówno córka, jak i jej matka… Wokal umiejętnie poprowadził Björn. Pikanterii przydaje niebanalny finał w formie weselnego marsza, a nadto naturalistyczne efekty dźwiękowe, na przykład brzmienie telefonu czy antypatyczny odzew w słuchawce – dotychczas przez ABBĘ nie stosowane.

Jesień 1982 roku. Ostatnie wspólne chwile (I)...

Jesień 1982 roku. Ostatnie wspólne chwile (I)…

Z tornistrem w dłoni, opuszcza dom wczesnym rankiem, / Macha mi na pożegnanie, z tym nieobecnym w myślach uśmiechem, / Obserwuję ją i ogarnia mnie fala dobrze znanego smutku (…), / Czuję, że tracę ją bezpowrotnie i nie potrafię przeniknąć jej świata

Agnetha po mistrzowsku wykonała singlowy przebój „One Of Us”, opowiadający – jakżeby inaczej – o kobiecie cierpiącej z powodu utraty ukochanego, a także zachwycające i radujące zmysły „Slipping Through My Fingers”, którego niekwestionowaną bohaterką stała się ośmioletnia podówczas córka Linda. „Widziałem Lindę jak idzie do szkoły – dywagował Björn – odwraca się i macha ręką na pożegnanie. Pomyślałem wówczas: Teraz postawiła pierwszy krok, odchodzi. Co ominęło mnie przez te wszystkie lata?”. Tą urokliwą, pełną zadumy balladę o przemijaniu, dojrzewaniu i odchodzeniu, dzieli już tylko krok od wieńczącego dzieło „Like An Angel Passing Through My Room”, w jakim przejmującemu, a jednocześnie jakby nieobecnemu, wokalowi Fridy towarzyszy jedynie dyskretna pozytywka i nienatrętne tykanie zegara. Milknie głos, zamiera muzyka, cichnie zegar… Koniec.

Jesień 1982 roku. Ostatnie wspólne chwile (II)...

Jesień 1982 roku. Ostatnie wspólne chwile (II)…

Zapada z dawna oczekiwana ciemność, rzucając cienie na ściany. / W godzinie zmroku jestem sama; / Siedzę tuż przy kominku, a dogasający żar ogrzewa moje oblicze. / W tej pełnej pokoju samotności zamiera cała zewnętrzność, / Wszystko powraca do mnie w mroku, / Jak gdyby anioł przeleciał przez mój pokój

Do studia zespół powrócił na krótko jeszcze w 1982 roku, aby nagrać kilka wartościowych singli, jednak kolejny longplay już nie powstał. ABBA zeszła ze sceny w wielkim stylu, a „The Visitors” okazało się „łabędzim śpiewem” grupy, który –podobnie jak wcześniejsza o 12 lat Beatlesowska „Abbey Road” – do dziś w istocie nie znalazł godnej kontynuacji.

Zamykam oczy, a moje wieczorne wyobrażenia szybko uchodzą w dal, / Jak gdyby anioł przeleciał przez mój pokój

PS. Minęły lata i oto mamy „Voyage” – powrót po czterech dekadach, kto by się spodziewał? A jednak „The Visitors” tkwi nadal mocno w moim sercu i żałuję, że ABBA musiała milczeć przez tyle lat… Cóż, podobno najlepsze piosenki to te, które nigdy nie zostały napisane.

© Andrzej Osiński 

Published in: on 8 Maj 2009 at 18:57  Dodaj komentarz  

The URI to TrackBack this entry is: https://andrzejosinski.wordpress.com/2009/05/08/jak-gdyby-aniol-przelecial-przez-moj-pokoj-abba-the-visitors/trackback/