Serenady Wolfganga Amadeusza Mozarta

Hans Makart: Wiosna

Hans Makart: Wiosna

„Wszystkie przypadki naszego życia są tworzywem, z którego możemy zrobić to, co chcemy – głosił Novalis – Kto ma wiele ducha, czyni wiele ze swego życia. Każda znajomość, każde zdarzenie dla bogatych duchem mogło się stać pierwszym ogniwem nieskończonego szeregu, początkiem niekończącej się powieści”. Ta transcendentna maksyma jawi się znamienitym konterfektem twórczych poczynań Wolfganga Amadeusza Mozarta, który na wątłej i niezobowiązującej osnowie trywialnych celebracji, uprządł był czarowne a eteryczne gobeliny promiennych serenad, lśniących divertiment i zwiewnych nokturnów.

Hans Makart: Ofiarowanie

Hans Makart: Ofiarowanie

I tak, u genezy opusu 203, skompletowanego w sierpniu 1774 roku i desygnowanego mianem „Colloredo” (suponującym okazjonalne souvenir dla Hieronima, księcia Colloredo oraz arcybiskupa Salzburga), legła bezpretensjonalna studencka bibka, wieńcząca wyczerpujący rok akademicki; podczas gdy imieninowe fanfary siostry Nannerl, uskutecznione dwa lata później, dały rzekomo asumpt urzekającej a transparentnej atmosferycznie rozprawie, opatrzonej sygnaturą K.251.

Subtelne a rafinowane wytwory doby oświeconego absolutyzmu, rozsiewające upojne dźwięki w salzburskich ogrodach i arcybiskupich rezydencjach; śród personifikacji nauk i cnót, tudzież pergoli i gloriet, jakich powabne nisze prosiły do flirtów a gruchań rozanieloną socjetę; piętnują najszczęśliwszy bodaj period w niedługiej egzystencji herolda Czarodziejskiego fletu, który kumulował podówczas młodzieńcze moce w oddanej służbie kapelmistrzowskiej.

Hans Makart: Triumf Ariadny

Hans Makart: Triumf Ariadny

Znużona i przesycona elita; niespożyta w żądzy cielesnych rozrywek, duchowych innowacji a sublimowanych podniet, łaknęła bezustannej alternacji, salonowej oryginalności, a nadto efemerycznego dowcipu zdolnego konkurować z esprit choćby wolteriańskim. Mozart z lubością podsycał te omdlewające rozkosze, indukując serię opusów elokwentnych a feerycznych, nie natężających nazbyt uwagi acz wpędzających w nadobny błogostan. W ich uroczych meandrach prześlicznie konferowały ze sobą partie symfonii, koncertu i marsza, a także filigranowy menuet, nieskażony zanadto suchym a natrętnym kontrapunktem; wreszcie rozhasane wariacje o wielobarwnych, światłocieniowych pasażach, jakże cudownie raczących zmysły!

Hans Makart: Zwycięstwo światła nad ciemnością

Hans Makart: Zwycięstwo światła nad ciemnością

Świeżość balsamicznego poranka, zwinność majowej bryzy, duszna woń aromatycznych klombów, szmery ptactwa figlującego w tataraku parkowej sadzawki i kukającego filuternie zza zastygniętych w kamieniu nimf – przestwór sytego wieczoru przesycały sensualne a tkliwe tony, ujęte w rozkapryszony korowód sofistycznych figur, łudzących się emanować z minoderyjnych landszaftów Lancreta.

Hans Makart: Śpiąca Śnieżka

Hans Makart: Śpiąca Śnieżka

Piewca Cosi fan tutte przydaje im koherencję nader efektowną; zdyszany rytm eskaluje dialog dystyngowanych instrumentów, fauniczna lekkość przebiega drżeniem rozpromienione sekwencje, spirytualna konkordia godzi rozwibrowane pląsem frazy a skrząca słodyczą elegancja wkracza na idylliczne podwoje z nobliwą gracją godną Fragonardowskich bachantek.

Szkocka Orkiestra Kameralna pod wodzą Aleksandra Janiczka przyjemnie obcuje z tymi rozmarzonymi i niewinnymi akordami, ulatującymi z rokokowych buduarów i zdającymi się ledwie dotykać ucha. Z ochotą poddaję się ich sugestywnej a ujmującej woli, rojąc, iż peregrynuję po wyspie żyznej i samotnej, dyskretnie odizolowanej od zgiełku, gdzie wszystko się do mnie śmieje i nie zawstydza przed pławieniem się w skwapliwym far niente.

Hans Makart: Muzyczny antrakt

Hans Makart: Muzyczny antrakt

Karmiąc się mrzonkami, błądząc po fantazmatach sublimujących zmysły, nurzając w zieleni wykwitającej z akwenu wód jasnych a krystalicznych; sunę po wąskich rewirach odgradzających jawę od snu, rozpraszam wspomnienia, koję irrelewantne namiętności. Unoszę się ponad ziemską sferę i obcuję z duchami niebiańskimi, rozpościeram skrzydła bezkresnej wyobraźni i zażywam ekstazy wymykającej się bezradnym myślom; rozkoszuję się sobą i powracam do sprawiedliwego Boga, który jest zadośćuczynieniem i pocieszeniem w niedoli.

Hans Makart: Nimfa i trubadur

Hans Makart: Nimfa i trubadur

Chłonąc ulotne, taktowne idiomy, chwytam stan, w jakim moje istnienie roztapia się w przestrzeni, nie winszując powrotu do przeszłości czy wybiegania ideą w nieznane; mgnienie, w którym czas przestaje się liczyć a teraźniejszość trwa bez końca. Wolny równie od niedosytu, co nadmiaru, wytrawiony pospołu z kontenansu i boleści, pożądania i bojaźni, deziluzji i rezygnacji, postrzegam odwieczną egzystencję, i jedno to czucie zda się wypełniać mnie po brzegi.

Zaiste, gwarna realność jest mydlaną bańką, a człowiek, któremu ten stan przypadł w udziale, „może się mienić szczęśliwym, nie jakimś szczęściem niedoskonałym, ubogim i względnym, podobnym temu, jakie znajdujemy w rozkoszach życia, ale szczęściem wystarczającym sobie, doskonałym i całkowitym, które nie pozostawia w duszy próżni domagającej się zapełnienia” (Jan Jakub Rousseau).

© Andrzej Osiński

Published in: on 24 listopada 2011 at 11:29  Dodaj komentarz  

The URI to TrackBack this entry is: https://andrzejosinski.wordpress.com/2011/11/24/serenady-wolfganga-amadeusza-mozarta/trackback/