W encyklice o muzyce i śpiewie kościelnym, „Inter pastoralis officii sollicitudines” (1903), czcigodny erudyta i ojciec duchowy Kościoła, Pius X roztropnie zauważał: „Muzyka kościelna, jako część składowa uroczystej liturgii, dzieli z nią cel ogólny, jakim jest chwała Boża, uświęcenie i zbudowanie wiernych. Ona to się przyczynia do pomnożenia powagi i wspaniałości ceremonii kościelnych i tak, jak głównym jej zadaniem jest odpowiednią melodią przyodziać takt liturgiczny, przedstawiony zrozumieniu wiernych, tak znowu właściwym jej celem jest dodać większej siły tekstowi samemu, aby za jej pośrednictwem wierni byli łatwiej jeszcze pobudzeni do pobożności i lepiej usposobieni do zebrania w sobie owoców łaski, powstających przy sprawowaniu Przenajświętszych Tajemnic”.
Nie sposób zaprzeczyć, iż anglikańskie konfesje ery Tudorów, przedłożone w najświeższym credo ekwilibrysty i mentora Paula Hilliera, poprzez to, że subtelnie wiodą wiernych ku nasileniu i eskalacji ufności w Pana, w zupełności poświadczają nieskazitelność i uczciwość papieskiej admonicji. Także w tym sensie, iż prezentują one cnoty właściwe najszlachetniejszej rzymskiej liturgii, a to – jak raczył zaznaczyć Pius X – „świętość i piękność formy, z których wynika koniecznie powszechność”. W opinii oratora i egzegety na stolcu Piotrowym, muzyczna fraza powinna bowiem być „świętą, a więc wykluczać wszelką świeckość, nie tylko w samej sobie, ale też i w sposobie, w jaki zostaje przez wykonawców oddaną”.
Kontemplacyjne misterium „Gloria tibi Trinitas” pióra eminentnego cicerone chóru przy oksfordzkim Cardinal College, Johna Tavernera, zajmuje w wyspiarskim kronikarstwie miejsce doprawdy arbitralne, nie tyko z uwagi na jego atrakcyjną jakość formalną, co dzięki instrumentalnemu idiomowi „In nomine”, wyłowionemu z misternej a efektownej struktury „Benedictus”, i przetwarzanemu następnie bez miary przez generacje angielskich mistrzów. (więcej…)