„Niesłychana werwa Vivaldiego opiera się na kolorystyce, niespodziankach i spektakularnych efektach wirtuozowskich, – mówi inicjator tego prominentnego nagrania, Chiara Banchini – co, w przeciwieństwie do Corelliego, pozostawia wykonawcy ogromną przestrzeń, w jakiej skazany jest on wyłącznie na własny instynkt”.
Banchini, założyciel i dyrygent renomowanego Ensemble 415, którego członkami są utalentowani uczniowie jej prestiżowej klasy skrzypiec, prowadzonej przy bazylejskiej Schola Cantorum („Czerpię ogromną radość z rejestrowania nagrań z moimi byłymi uczniami – wyznaje – i dzielenia z nimi partii solowych”), i wzorowanej na prześwietnej Ospedale della Pieta, latami unikała rozwichrzonych utworów il prete rosso, intuicyjnie zagłębiając się w partyturach mało popularnych reprezentantów włoskiego baroku. „Jego muzyka jest tak dobrze znana, – tłumaczyła swą wstrzemięźliwość wobec Vivaldiego – że na nieszczęście prowadzi to do wielu fatalnych nagrań”.
W rzeczywistości jedynie skromny ułamek z obszernej, liczącej ponad 800 opusów, spuścizny weneckiego virtuosissimo del violino, można określić mianem obecnego w zbiorowej świadomości, co tylko w znikomym stopniu uzasadnione jest jej stosunkowo nierównym poziomem. Odpowiedź na ów paradoks zdaje się tkwić w nieszablonowej spontaniczności tej arcytrudnej sztuki, jej hipnotyzującej wirtuozerii, nieodpartej potrzebie improwizacji i ekscytujących eksperymentach dźwiękowych, które nakazywały traktowanie inwencji autora Judyty triumfującej w kategoriach nie w pełni odrębnego języka muzycznego, acz jako przejaw czczego egotyzmu. Tymczasem, jak zauważa artystka: „Vivaldi oferuje wykonawcom szerokie pole emocji”, co pozwala na „zażywanie autentycznej rozkoszy z wykonywania jego muzyki”. (więcej…)