Poeta wikła się w labiryncie

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Pierwsze lata dzieciństwa spędziłem w krystalicznej niewinności, niezakłóconej, przenajświętszej. Płynąłem wiatrem, piąłem falą, parłem rośliną ku przestworzom, łagodnie zanosiłem ptactwem. O, jak beztrosko przemijałem, niepowiązany z samym sobą!

Czysta zewnętrzność, przepływ zdarzeń nie naruszały mej istoty, tkwiłem w jej żądzy i pieściłem, karmiąc się korą nagich dębów, głaszcząc kamienie, ciepłą sierść, zanim potknąłem się w ramiona.

***

Czy człowiek, którego napotkało fatum, stał się ofiarą swej słabości, czy złośliwości innych istot, nędzną igraszką w dłoniach Boga?

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Szatan, Chimera i Meduza z rąk li ludzkości się pobrały, czy może triumfem naznaczone, nietłumaczone, nienazwane, wzięły się z wyżyn nam nieznanych, co sieją trwogą i klęskami?

Być heroicznym, nieugiętym, zwie się niekiedy świętokradztwem.

***

Nie bywam w wyższych sferach, ja, który dotychczas trwałem w pojedynkę w walce z człowiekiem oraz Bogiem, władając tylko bronią wroga, co się ujawnia, oferuje.

Nie muszę walczyć w owych kręgach, siłą odnosić zwycięstw wątłych, lecz się podobać, lecz się sprzedać, a ja zupełnie nie nawykłem.

***

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Usposobienie mistyczne przejawia się w pożądaniu przez ludzkość boskości.

Sęk w tym, że nie potrafię się zorientować, w którym momencie Bóg się kończy, a w którym zaczyna głosić swoje orędzie.

***

Pragnąłbym nigdy nie parać się myślą, oddać ją innym, nienazwanym.

Pragnąłbym stać się mężem czynu, słowa roztrwonić i odegnać, przesłać je obcym, rozedrganym, co dostarczają pięknych racji do działania.

***

Współczesna wiedza i jej koryfeusze! Czy nie należałoby przedstawiać ich en face, w egipskiej pozie hieratycznej, znieruchomiałych na cokole?

***

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Nie istnieje na świecie takie więzienie, ani bariery ani fosa, które mogłyby oprzeć się próbom ucieczki, których nie pokonałoby zuchwalstwo i jawna wola opuszczenia.

***

Opium uzależnień fabrykowane przez współczesną cywilizację działa nie tylko na ludzką wolę, usypiając i wprowadzając ją w błąd; wabi cudownie, czule wzywa, syci rozkoszą, mirażami. Skłania do pustej aktywności umysł, który zwabiony omamami, mknie w fantazmaty, spekulacje, nurza się w wizjach i rozchwianiu, ale aromat oczarowań nie oddziałuje jednako na tych, co go wdychają, co kosztują, i w zależności od substancji, jakie kreuje własna kora, każdy wpada w osobą pułapkę, „gubi się w swoim własnym labiryncie” (A. Gide).

A jeszcze bardziej zdumiewające jest to, że dłuższy kontakt z toksynami, rozsmakowuje ciało, umysł, i już nie można ich uniknąć, odłożyć na bok, postponować. Rozsmakowani, rozwydrzeni, oszołomieni wspaniałością tajemnych doznań i słodyczy, poza którymi rzeczywistość wydaje się tak nieintrygująca, nie mamy zamiaru ustąpić i nie pragniemy oddać pola, i to nas trzyma w labiryncie.

***

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Bóg jest nierozproszony, natomiast bogowie są podzielni. On panuje nad wszystkim, oni – władają prowincjami.

Dlatego człowiek redukuje i umiejscawia w jednym punkcie. By się nie przyznać, nie ukorzyć.

***

Jak dotrzeć do Boga będąc człowiekiem? A skoro od Niego pochodzę, to jak mam dotrzeć w jądro siebie? I w którym miejscu się zatrzymać, bezwolnie wyrzec: Niech się stanie?

***

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Przebiegłem wszystkie ostępy filozofii, najsroższe drogi intelektu; w płaszczyźnie poziomej jestem wycieńczony błądzeniem. Czołgam się sycząc z mdłego bólu, a tak sądziłem wznieść się w niebo, porzucić cienie nieczystości, odepchnąć szale byłych spraw!

Mój piękny umysł zbyt długo dał się zaprzątać nawarstwieniom i rozwarstwieniom spraw na wytyczonej drodze życia, i pragnie tylko nieba bram, jest przyciągany przez ten lazur.

***

Sądząc, że wydostanę się z labiryntu, nie pojmowałem, iż system istnieje tylko we mnie samym i zapragnąłem cudnych skrzydeł, by mnie uniosły ponad siebie, bym się oddalił poprzez niebo.

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Ziemskie ścieżki od dawna były już dla mnie niedostępne, więc to pragnienie, ta mistyka były na czasie, pożądane. I cóż się stało? Moja dusza nie okazała się wystarczająco lekka i przeceniła swoje siły. Teraz nie żyję, to znaczy nie istnieję w czasie bieżącym, na płaszczyźnie ludzkiej, gdzie wespół mkniemy, upadamy, i gdzie każdy z nas rozwija się, wypełnia swoje przeznaczenie, po czym umiera, odpoczywa.

Ale ja nie trwam w waszym czasie, czytając wieczność z nieba bram, gdzie każda chwila trwa w symbolu, a każdy gest zapisuje się według swojego osobnego znaczenia. W tym sensie pozostanę wśród żywych i po mej śmierci tak, jak istniałem przed mym zgonem, w obronie buntu i zwątpienia, i w niepokoju krótkich dni.

Odegram rolę aż do końca, lecz nie przestanę, nie odejdę. Mój wzlot poezji, me błaganie, przeklęte w Sztukę i zły Los, stanie się znakiem, alegorią i zmartwychwstaniem moich łez.

***

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Piekło nie przewidziało żadnej innej kary poza bezdennym powtarzaniem gestów nieukończonych w ciągu życia.

***

Głos moich pragnień góruje zawsze nad przyzwoitością i wdzięcznością.

***

Pasją rządzących jest utrzymywanie społeczeństwa we władzy dwóch pozornie wykluczających się uczuć: radości i rozpaczy.

***

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Wszystko, co mówię, irytuje kobiety jeszcze bardziej, ale tak to już jest z kobietami, że tracą głowę, kiedy usłyszą głos rozsądku.

***

Równość pomiędzy ludźmi nie jest sprawa naturalną, co więcej jest absurdem nielicującym z biegiem świata. Dobrze się zatem dzieje, kiedy najlepsi górują pięknem swoich cnót nad jałowością, nad miernotą.

Bez współzawodnictwa, bez pożądania i zawiści, rozdęta pospolitość mogłaby stracić wszelką postać, zniknąć w rozpuście, tkwić w bezruchu. Trzeba tu buntu, trzeba wzlotu!

***

Człowiek nie jest i nie będzie wolny, i wcale nie jest wskazane, aby taki stan ducha kiedykolwiek posiadł, ale nie mógłby kroczyć naprzód, gdyby ta wolność nie łudziła, nie przyzwalała na iluzję. Ludzkość jest przez nią więcej warta.

***

"Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961)

„Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961)

Podczas kiedy świat zewnętrzny stracił był dla mnie cały urok, i się zakrywał oczom ciała, zakiełkowało w mym wnętrzu coś osobnego: nowe spojrzenie na wieczystość, na perspektywy wewnętrzności, zbyt pogardzane przez doczesność.

I tak świat ducha, nieuchwytny, niewyczuwalny wątłym zmysłem, jest tym prawdziwym, kierującym, a ten zewnętrzny – mdłą iluzją, oszukującą, oszukaną, niepojmującą, niewidomą.

***

Mnie nie wystarcza egzystencja, a nawet, że istniałem w czasie. Pragnę roztrwonić, rozdać siebie obcym, potomnym, niepoznanym, i nie zezwolić odejść z sobą.

© Andrzej Osiński

Published in: on 12 lipca 2012 at 11:04  Dodaj komentarz  
Tags:

The URI to TrackBack this entry is: https://andrzejosinski.wordpress.com/2012/07/12/poeta-wikla-sie-w-labiryncie/trackback/