„Dusza człowieka / Jest jak woda; / Z nieba przybywa, / W niebo wstępuje, / Potem z powrotem / W ziemię iść musi, / Wiecznie krążąc” (Johann Wolfgang Goethe).
Rozważając przymioty, jakimi winny się odznaczać subtelne translacje literackie, tudzież projekcje muzycznych opusów, natchniony lśnieniem przestworzy Novalis, rokował: „Tłumaczenie może być albo gramatyczne, albo przetwarzające albo mityczne. Tłumaczenia mityczne są tłumaczeniami w najwyższym stylu. Przedstawiają one czysty, doskonały charakter indywidualnego dzieła sztuki. Oddają nam nie rzeczywiste dzieło, ale jego ideał. (…) Prawdziwy tłumacz tego typu musi być w istocie artystą i móc mówić według swojej i zarazem jego własnej idei poety”. Ową szlachetną kontemplację przywołuję z drogiej mojemu sercu niemieckiej przeszłości, chyląc z atencją czoło przed lirycznymi a płomiennymi traktatami Mendelssohna, którego pokaźną rocznicę życzyła sobie uświetnić euforyczna Anne Sophie Mutter.
Osobistą kapliczkę fertycznej heroiny konstytuuje czarowny a krystalicznie wzniosły „Koncert e-moll na skrzypce i orkiestrę”; zwiewny, bajeczny i o dyskretnie skrzącej barwie, a nadto garść bukolicznych elukubracji ujętych wytworną wiolonczelą i nienatrętnym fortepianem, jakie piewca „Symfonii Szkockiej” wycyzelował po krańce maestrii i nie pohańbił nieznośną asymetrią. Dystyngowany i transparentnie nieskazitelny esej; melancholijny, smukły i pastelowy, o welwetowej kantylenie spowitej blaskiem parnasistowskich harmonii, był już przedmiotem dogłębnych rozważań naszej uroczej bohaterki w roku 1980, kiedy to zaprzęgnięta do triumfalnego rydwanu von Karajana sylfida, płynęła z wyniosłych szczytów, opromienionych jutrznią uskrzydlonego poranka. (więcej…)